środa, 5 grudnia 2012

"Nie jestem Jezusem, by wybaczać i nie mam Alzheimera, by zapominać.”

Dzisiejszy tekst zaczynam od cytatu, który zobaczyłam na jednej z facebookowych stron dziś rano. Nie będzie ani religijnie, ani medycznie, od razu zaznaczam. Po prostu trochę się zmartwiłam widząc, jak wiele osób stwierdziło, że jest on śmieszny i jak najbardziej prawdziwy. Ja się z tym nie zgadzam.

Chciałam zacząć od wypisania się na ten temat, ale myślę, że lepiej zrobię, gdy omówię to na dwustronnym przykładzie.

Macie przyjaciela. Wyobraźcie sobie, że robicie mu krzywdę. A może ostatnio nawet wam się to zdarzyło? Zdradziliście jakiś sekret. Powiedzieliście mu coś przykrego w nerwach. Przestaliście się do niego odzywać. Zignorowaliście. Przypadkiem! A może i celowo. Takie rzeczy się czasem zdarzają i nie ma co się czarować, że my jesteśmy zawsze w porządku. Każdy miewa gorszy dzień. Czasem po prostu walniemy coś nieprzemyślanego i żałujemy. Czasem rzucimy coś szczerze, ale zbyt agresywnie. Też jest głupio. Ale już jest wtedy za późno. 
Zrozumiale, nasz przyjaciel jest na nas zły, a my czujemy skruchę. A przynajmniej powinniśmy, bo sprawiliśmy mu ból, a jest dla nas kimś ważnym. Przepraszamy. Szczerze i bez wykrętów przyznajemy się – tak, źle zrobiłem. Wybacz.

Czego oczekujemy od przyjaciela? Rozumiemy, że jest zły czy rozżalony. Ale oczekujemy wybaczenia i niewracania do sprawy. Zakładamy, że skoro przeprosiliśmy i się poprawimy, to jest to już problem zakończony. Nikt nie lubi, jak mu się wypomina przez wiele tygodni i miesięcy jedno potknięcie. Każdy popełnia błędy. I ja, i ty, i oni też. Ale oczywiście sprawa nie jest taka łatwa. Bo przyjaciel mimo „przepraszam” nie ma gwarancji, że to się nie powtórzy. Zaufanie jest nadszarpnięte. Jest mu wciąż przykro i chce, byśmy o tym wiedzieli i nigdy więcej swojego czynu nie powtórzyli. A my chcemy puścić sprawę w niepamięć. I by przejść na porządek dzienny, i by przestać się wstydzić. I żadna strona nie może wykorzystywać swojej pozycji – ani my, złoszcząc się, że przyjaciel się „czepia” i szuka dziury w całym, ani przyjaciel nie może oczekiwać, że będziemy go błagać na kolanach o wybaczenie.


Wracając do tematu. Gdy to nam ktoś coś złego zrobi, jesteśmy oburzeni. JAK ON MÓGŁ. JAK ON ŚMIAŁ. Czujemy się zdradzeni, oszukani i w ogóle zbulwersowani całą sytuacją. Przereagowujemy zazwyczaj. W każdym razie, jesteśmy wściekli.

A potem przyjaciel przychodzi. Przyznaje się i przeprasza.

Jak można wtedy stwierdzić, że  „nie jestem Jezusem by wybaczać i nie mam Alzheimera, by zapominać”? Czy naprawdę uważamy się za takich cudownych, że wszyscy mają nas błagać o przebaczenie, którego i tak nie uzyskają? Bo my nie wybaczamy? Bo jesteśmy tacy wyjątkowi, że każdy ma u nas EWENTUALNIE jedną szansę a potem out?


Okej, z zapominaniem się zgodzę. Zapominać nie można. Ale wypominać też nie, a mam wrażenie, że przytoczony cytat sugeruje, że sprawa zawsze pozostaje świeża. Zapominając o sytuacji, zapominamy o tym, czego się wtedy nauczyliśmy. Każda sytuacja w życiu czegoś nas uczy i ja w to wierzę. To doświadczenie zapobiega powtarzaniu błędów w przyszłości. Ale wypominanie jest niegrzeczne i nikt go nie lubi. Bo skoro przeprosiliśmy, to znaczy, że rozumiemy swój błąd. I nie chcemy więcej słyszeć oskarżeń na ten temat.

Bardzo często też wybaczenie jest bezpośrednio łączone z „bądźmy znów przyjaciółmi!”.

Tu nie o to chodzi. Wybaczenie nie równa się powrót do tego, co było. Te dwie rzeczy mogą istnieć osobno. Jeśli bardzo skrzywdziliśmy naszego przyjaciela, on ma prawo powiedzieć, że nie chce już z nami się trzymać. Gdy ktoś nam sprawił ból, nie musimy się zmuszać do jego towarzystwa i do udawania, że chcemy z nim rozmawiać. Zaufanie nie tylko zostało nadszarpnięte, ale całkowicie zerwane. Chęć przebywania z tą osobą zniknęła. No bywa. Może wróci, może nie. Można ograniczyć kontakt i do minimum. Może to być ostatnia wasza rozmowa. Ale chodzi o wybaczenie, czyli POZBYCIE SIĘ SKRYWANEJ URAZY do danej osoby. To nie jest niemożliwe. Powiedzieć sobie "Stało się. Idźmy dalej". Wystarczy chcieć. Życie ze złością i nienawiścią nie jest takie łatwe, jak się nam może wydawać. Cały ten jad się w nas wtedy chowa. I niszczy nas od środka.

Pewnie, że łatwiej jest nawrzeszczeć i pokazać, jacy to jesteśmy oburzeni. Tylko że wtedy, zamiast docenić, że ktoś widzi swoją winę, że przychodzi i się kaja, sprawiamy, że ta osoba żałuje, że do nas przyszła. Bo każdy chce wybaczenia. I zazwyczaj gdy się przeprasza, ma się świadomość swojej winy, więc dodatkowe obwinianie nie jest niezbędne.


Czasami, gdy znajdujemy się w takiej sytuacji, gdy ktoś do nas przychodzi i przeprasza, zamiast się wściekać, zastanówmy się, jak my byśmy się czuli na jego miejscu. I nie ma co sobie mówić „ja bym na jego miejscu nie był, bo bym tego nie zrobił”. Zrobiłbyś. Są sytuacje, gdy ludzie robią rzeczy kompletnie szalone i których normalnie nigdy by nie uczynili. Czy naprawdę wtedy chcielibyśmy słyszeć potok żalu i złości na nasz temat? Czy jeżeli usłyszelibyśmy na nasze „przepraszam” jedno, krótkie słowo – „wybaczam” - nie wywołałoby to w nas wdzięczności i ciepła, czyli wzmocniłoby więź między nami, a przyjacielem? Czy wybaczenie nie świadczy o akceptacji drugiej osoby?

Każdy z nas popełnia błędy i każdy zasługuje na drugą szansę pod warunkiem, że naprawdę jej chce. To znaczy, że zamierza się poprawić i prosi, byśmy pozwolili mu to nam udowodnić.


Celem tego postu nie było przekonanie was, że trzeba być miłosiernym Samarytaninem i pozwalać sobie na to, by ludzie nas nie szanowali i krzywdzili. Nie. Chciałam was jedynie przekonać, że warto i powinno się umieć wybaczać. Ja wierzę w karmę - wszystko do nas wraca. Dziś my wybaczymy komuś, jutro ktoś wybaczy nam.


10 komentarzy :

  1. 'Tylko że wtedy, zamiast docenić, że ktoś widzi swoją winę, że przychodzi i się kaja, sprawiamy, że ta osoba żałuje, że do nas przyszła.' - zgadzam się z tym. czasami jedni nie umieją zachować się w sytuacji gdy drudzy ich przepraszają i zaczynają nas.. no, ochrzaniać. jak mamy chcieć nauczyć się przepraszać i odzyskiwać przyjaźń gdy niektórzy nie umieją przyjmować przeprosin? chciałabym żeby wszyscy umieli powiedzieć 'bardzo się cieszę, że mnie przeprosiłeś/aś. każdy ma czasem zły dzień i ja to rozumiem. nie jestem na ciebie już zły/a.' w ogóle myślę, że są tacy, którzy na wszystko reagują ostro. chcesz kogoś przeprosić? wypominają ci co zrobiłeś/aś. chcesz się zwierzyć? mowią, że robisz głupie rzeczy i w ogóle jaki/a ty jesteś głupi/a. zrobisz coś niemądrego niechcący? znowu to samo, co ty sobie wyobrażałeś/aś?.. ale to już temat na inny post ;)
    pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. prawda? takie zachowanie sprawia, że mi osobiście aż się odechciewa rozmawiać z tą osobą - bo przecież cokolwiek zrobię, i tak będzie źle i znajdzie się powód do opieprzenia mnie. więc po co się denerwować? fajnie, że nie tylko ja widzę to, że nie tylko trzeba umieć przepraszać, ale również przeprosiny przyjmować. to znaczy, że mam rację i że z tym też jest problem. niestety.
      /M

      Usuń
  2. mądry tekst, naprawdę, akurat stosowny na mój dzisiejszy wieczór ;)
    szczerze mówiąc, gdy pierwszy raz zobaczyłam wspomniany cytat zrozumiałam go, jako zobrazowanie sytuacji, w której ktoś zadał nam tak niewybaczalny cios, że po prostu nie jesteśmy w stanie przejść po tym do porządku dziennego - to się zdarza, jesteśmy ludźmi, popełniamy błędy, wszyscy (sama popełniłam kiedyś taki błąd, którego do dziś sobie nie mogę wybaczyć, choć dłuuugi czas miałam nadzieję, że ta druga osoba jednak wciąż będzie chciała mnie znać, pamiętasz?).
    ale, zaiste, tekst jest bardzo mądry. na szczególne mowy pochlebne zasługuje fragment "każdy zasługuje na drugą szansę pod warunkiem, że naprawdę jej chce", chyba wymaluję to na ścianie, jako kredo. bo, o borze, nienawidzę ludzi, którzy z byle błahostki robią awanturę.
    reasumując, rozwiązaniem jest zachowanie złotego umiaru, ale to wymyślili już w antyku ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie pomyślałam o tym samym. co najśmieszniejsze, wzięłam cytat z spisu 10 czy 12 punktów o kobietach. zgodnie z nimi wyszło, że nią nie jestem, no ale bywa. :D pamiętam, aczkolwiek mówiłam ci, co o tym myślę :) to ona straciła.

      dziękuję. cieszę się, że ci się podobało. :)

      i wnioski z tego, że pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają. :)

      Usuń
  3. zapominanie bardzo rzadko można oddzielić od wybaczania. bo przyjęcie przeprosin to nie problem, to nawet formalność i tyle. ale jak nie zapomnisz, to i najprawdopodobniej nie wybaczysz. jestem anty-wybaczanie. raz można, więcej się nie opłaca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hmm. wg mnie przeprosin nie powinno się przyjmować, jeśli się nie wybacza. bo po to one są. i zachodzi bezsensowna sytuacja, gdy zrobię coś źle, przepraszam, druga osoba z łaski mówi "ok" i wciąż jest obrażona. skoro wciąż jest źle, niech nie mówi "ok"... i ja wybaczam, choć zawsze pamiętam krzywdy innych. ale staram się nie wypominać. chyba że non stop się powtarza ta sama sytuacja... /M

      Usuń
  4. do wybaczenia jest najbliżej od samotności. kiedy zostajemy sami ze swoimi racjami, czar pryska i chce się odzyskac tą drugą osobę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. coś w tym jest. tylko czasem nie warto odzyskiwać. czasem lepiej iść do przodu i się za siebie nie oglądać. /M

      Usuń
  5. Cieszę się ,ze jesteście zwolennikami wybaczenia ale ...
    Jak długo Waszym zdaniem powinno się wybaczać jeśli ktoś co jakiś czas popełnia jeden i ten sam błąd ?
    Albo co z wybaczeniem dla mordercy Waszego dziecka - oby nigdy Was to nie dotknęło - hipotetycznie pytam.
    Czy ustawiczne wybaczanie komuś jakiejś drobnostki nie jest w istocie utwierdzaniem jej w przekonaniu ,ze nic właściwie się nie dzieje złego ? np . ktoś notorycznie się spóźnia i wszyscy na niego czekają, albo zawsze jest bez forsy kiedy idziecie gdzieś razem ale dla siebie zawsze forsę ma?
    Drobnostki.
    Waszym zdaniem ?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadza sie. :) wybaczanie ma sens tylko, gdy druga osoba naprawde go chce. ja nie jestem zwolenniczką odpuszczania ludziom i pozwalania na takie zachowania. wg mnie kluczem do rozwiazania takiej sytuacji jest bezwzgledna szczerosc. ja problem ze spoznianiem sie zalatwilam z przyjaciolka dosc predko. przede wszytkim mowilam od razu, ze jestem zla, bo np kaze mi czekac na mrozie na nia. i gdy umawiam sie na konkretna godzine, przychodze kilka minut pozniej... taka juz jej natura, wiec nauczylam sie dostoowywac do tego by sie nie wkurzac :D czasem nie ma co sie o pierdoly klocic... poza tym ludzi nie powinnismy tylko zmieniac i zmieniac. ale tez akceptowac.

      co do morderstwa dziecka... to bardzo trudne. nie jestem chyba w stanie sobie tego wyobrazic. nie wiem tez, co bym zrobila w wypadku morderstwa siostry czy matki. zaezy chyba od podejscia mordercy... ale to dobre pytanie.

      Usuń

Dziękujemy za wszystkie komentarze!

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...