niedziela, 19 maja 2013

Co lubimy w siebie wcierać ;)


No więc dziś bardzo chillowy pościk na temat tego co lubimy w siebie wcierać! Dokładnie, tak jak pomyśleliście, będzie to tekst o naszych ulubionych KOSMETYKACH!
Pokażemy Wam, co warto kupić, gdzie i co nam bardzo odpowiada w działaniu danego kosmetyku. 
Bo to przecież ważne w życiu każdego człowieka. Wszyscy o siebie dbamy i lubimy dobrze wyglądać. Bo wyglądać dobrze, znaczy czuć się dobrze.


Serum na suche i zniszczone końcówki do każdego rodzaju włosów


No więc, zostałam konsultantką Avon (troszkę propagandy musi być ;)) i ostatnio odkryłam to CUDOWNE, ZACHWYCAJĄCE coś. Moje włosy nie były w dobrym stanie. Twarde, kołtuniące się, z rozdwajającymi końcówkami. Koszmar. Ale w sumie nic na nie nie działało. 
M. jako maniaczka włosowa, zaczęła katować mnie dbaniem o włosy i zaraziłam się od niej włosomaniactwem. Dlatego też, jak tylko usłyszałam, że to serum działa cuda- zakupiłam jak najszybciej.
I co się okazało? Moje włosy kochają to cudeńko. Po myciu wręcz krzyczą, żebym go użyła. Łatwiej się rozczesują, końcówki po obcięciu przestały mi się rozdwajać. Kłaczki są bardziej miękkie i przyjemne w dotyku, układają się. Bardzo polecam kobietom, które mają trwałą. Moja ciocia używa i mówi, że bez niego nie mogłaby rozczesać włosów. Nie będę Wam opowiadać o składzie, M. jest w tym dobra. Ja Wam powiem, że działa.

Koszt: zależy od katalogu, ale przeważnie około 14 zł. S.

Nie zagłębiałam się w skład, bo chyba nie chcę psuć sobie przyjemności korzystania z niego - używałam, również mogę polecić! Bardzo fajnie działa i kosztuje przeciętnie. Sama w niego zamierzam zainwestować. :) M.

Oleje


Co robią tutaj oleje - zapytacie. Jest to podstawa mojej włosowej pielęgnacji, ale mogą służyć nie tylko do tego - wspaniale nawilżają i odżywiają także skórę (ja na przykład stosuję je czasem na łokcie, dłonie, łydki - szczególnie po depilacji - oraz na usta). Jednak mnie najbardziej interesują włosy, a efekty na nich są widoczne już po jednym użyciu (ale odpowiednio dopasowanego oleju!) - są miękkie, bardziej błyszczące i zdrowsze. Nawet mężczyźni widzą i czują różnicę, więc moje drogie dziewczyny - warto. :)
                                                                                                                    
Proponowane przeze mnie oleje to na dzień dzisiejszy oliwa z oliwek, olej kokosowy, olej arganowy i olej z pestek winogron, przy czym ten czwarty mi pasuje najbardziej. Olej kokosowy jest lepszy do nawilżania skóry, a oliwa z oliwek dobrze działała na moje włosy przez pewien czas, a potem przestała.  Natomiast olej arganowy do mojej cery jest nieodpowiedni, ale jeśli u was zadziała (a dzieje się tak u większości osób), będziecie zachwycone. Ceny olejów wahają się od 10zł za litr do nawet kilkudziesięciu. M.

Maseczka oczyszczająca Ziaja


Kocham maseczki :) Poważnie, lubię efekt jaki dają mojej skórze. Zacznijmy od mojej opinii. Po tej maseczce skóra jest przyjemnie odświeżona, zdecydowanie widzę, że usuwa nadmiar wydzialnego sebum. Moja skóra jest świetlista i bardzo miękka w dotyku. Stosuję ją raz na tydzień, chyba że próbuję czegoś nowego.

Trochę info o glince szarej, która jest w tej maseczce?

Glinka szara na właściwości oczyszczające. Zawiera siarkę, magnez, wapń oraz mangan, jest źródłem mikroelementów: głównie krzemu (około 45%), glinu (około 30%) i żelaza (około 2,5%). Normalizuje pracę gruczołów łojowych. Zapobiega powstawaniu podrażnień, wywołanych nadmiernym gromadzeniem się sebum na powierzchni skóry. Reguluje proces keratynizacji naskórka oraz chroni przed nadmierną utratą wody. Skutecznie łagodzi podrażnienia skóry, aktywnie nawilża oraz skutecznie regeneruje podrażniony naskórek.

<urodaizdrowie.pl>

Koszt: około 2 zł, w każdej drogerii. S.

Odżywka ekspresowa Gliss Kur Oil Nutritive




Jestem przeciwniczką drogeryjnych kosmetyków... Są kiepskie, drogie, a ich producenci oszukują. Jednak ta odżywka naprawdę fantastycznie działa. Poza dwoma silikonami na samym początku składu ma naprawdę sporo olejów - arganowy, makadamia, oliwę z oliwek, migdałowy, z pestek moreli, marula, sezamowy, a do tego panthenol (witamina B5), keratynę oraz proteiny pszenicy. Ja uwielbiam tę odżywkę mimo zapachu (morelowy, a ja generalnie nie przepadam za takimi :)). Miałam już ją kilka razy i jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. Kosztuje kilkanaście złotych za 200ml. Naprawdę warto kupić. z Gliss Kura używałam jeszcze dwóch odżywek z tego typu, ale żadna nie podbiła serca moich włosów tak, jak ta. :D Są one po niej miękkie, gładkie, lejące się i wyglądają naprawdę fantastycznie. M.


Intensywnie działający żel do mycia twarzy z kwasem salicylowym


Ostatnio na moje 18-te urodziny dostałam prezent w postaci czyszczenia twarzy. Fantastyczny swoją drogą ;) No i dowiedziałam się wtedy, iż ten żel jest bardzo, bardzo dobry. Żeby utrzymać efekt po czyszczeniu twarzy postanowiłam to sprawdzić. Matko, trafiłam w dziesiątkę! Poważnie. Kapitalny jest ten żel. Kiedy myjemy nim twarz to mega chłodzi i powiem z autopsji, że czujemy jak działa. Jeśli używamy go regularnie to wypryski nam nie straszne!

A teraz słowo o kwasie salicylowym:

Kwas salicylowy wykazuje wpływ przeciwgrzybiczy, przeciwbakteryjny, przeciwwirusowy i przeciwpierwotniakowy, który jest spowodowany obecnością wolnej grupy fenolowej w anionie salicylowym. Działanie miejscowe jest uzależnione przede wszystkim od stężenia, w mniejszym stopniu od postaci leku; tak więc w mniejszych stężeniach 1- 10 % działa odkażająco, 10-20 % keratoplastycznie, a w stężeniach 20- 50 % keratolitycznie. Wpływ na keratolizę związek zawdzięcza własnościom redukującym, dzięki czemu hamuje poliferację naskórka. 

<http://www.fagron.pl>

Co prawda, napisane jak na biol- chem przystało, ale da się zrozumieć :)
W moim ulubionym żelu, stężenie kwasu wynosi 2 %.

Koszt: zależy od katalogu, ale w granicach 12 - 14 zł. S.

Yves Rocher, perfumy owocowe




Pierwsze perfumy z tej serii dostałam na jakieś urodziny chyba. Było to małe opakowanie malinowych - i zakochałam się tak, że kupiłam jeszcze wersję truskawkową, a na imieniny zażyczyłam sobie jeżynową. Moja siostra też je lubi - ma kokosowe, a moja mama waniliowe. :) Są to przepiękne zapachy, bardzo intensywne, choć niestety niezbyt trwałe. Co jakiś czas pojawiają się nowe zapachy, niestety do Polski trafiają z dużym opóźnieniem - truskawkowe kupiłam w Paryżu w maju, a w Polsce były dopiero na święta. Jednak ja uważam, że warto sobie taką małą przyjemność na lato sprawić.  Moje ukochane to malinowe - mam już trzecie opakowanie. :)) Duże opakowanie 100ml kosztuje 40zł, a małe (20ml) - 20zł. Dostępne w Yves Rocher. M.

Perfumy Davidoff "Cool water" for woman



Jako, że jestem okropną fanką perfum, nie mogłam sobie odmówić przyjemności pokazania Wam jednych.
Zdecydowanie znajdują się na górze listy perfum, które kocham.
Nie są ciężkie, długo trzymają się na skórze, orzeźwiają.
Są w bardzo ładnej, poręcznej buteleczce. Pochwale je, także za wydajność. No złego słowa nie powiem. Polecam do sprawdzenia :)
Jedyne co chciałabym zmienić w nich, to cena. Ale tego nie zmienię.
Koszt: ok. 100 zł za 100 ml. S.

Tonik do twarzy Ziaja


Moja cera lubi reagować alergicznie na różne produkty. Albo po prostu się zapycha. Albo dzieją się z nią różne dziwaczne rzeczy. Po tonikach z tej serii wszystko jednak jest w porządku. Miałam już trzy rodzaje - ogórkowy, aloesowy i teraz mam rumiankowy. Według mnie nie różnią się między sobą działaniem. Ogórkowy nie podobał mi się ze względu na zapach (ogólnie nie lubię zapachów ogórkowych), aloesowy był w porządku, ale rumiankowy ma przecudowny zapach. Bardzo je lubię i często stosuję. Dobrze oczyszczają cerę, nie zostawiając na niej tłustego filmu (tak się dzieje np. po płynie micelarnym Ziaji - ma glicerynę w składzie...). I są tanie - 4-5zł za 200ml (bodajże). Dostępne w wielu drogeriach, np. Hebe i Rossmann. Polecam do skóry suchej, wrażliwej, naczynkowej i ogólnie "nie takiej". M.

Żele pod prysznic Luksja



Dobrze wiecie, jak ogromnymi fankami jedzenia jesteśmy. No, więc tutaj musi pojawić się motyw jedzonka. A w sumie zapach. Bardzo wydajne i kremowe żele do kąpieli Luksji po prostu wymiatają. 
Obecnie używam tego o zapachu karmelowych wafli. Zapach tak długo utrzymuję się na skórze, że aż miło. 
Dodatkowo maja bardzo fajną konsystencje i cudownie się pienią. 
Skóra jest po kąpieli miękka i pachnąca, bardzo przyjemna sprawa.
Łazienka zamienia się po prostu w tak klimatyczne miejsce dzięki nim.
Szczerze mówiąc, żele pod prysznic innych serii Lukcji też są bardzo dobre. 
No i tutaj sprawy finansowe są bardzo korzystne, ponieważ żel jest bardzo wydajny, w niesamowicie przystępnej cenie.

Koszt: 1 l za 10 zł (jak ostatnio kupowałam, Rossmann) S.

Peelingi owocowe Joanny



Obowiązkowy produkt w mojej łazience. Są dwie wersje peelingów.
- drobnoziarniste, 100ml, około 5zł
- gruboziarniste, 200ml, około 10zł
Dostępne w wielu wersjach zapachowych, są przecudowne, pachną bardzo smacznie, niestety zapach się nie utrzymuje na skórze. Drobinki w peelingach dobrze radzą sobie ze ścieraniem naskórka, a na skórze nie zostaje po nich żaden film (jak się dzieje w przypadku peelingów z parafiną). Ja preferuję pierwszą wersję, gdyż wolę małe, liczne drobinki niż rzadsze i duże. Skóra jest po nich gładka i przyjemna. :) Nie podrażniają. Dostępne w wielu drogeriach - Hebe, Superpharm i w Rossmannie chyba też. M.


                                               


sobota, 18 maja 2013

Bierzmy się za siebie!

Zgodnie z wczorajszą propozycją, dzisiaj małe podsumowanie mojego nowego stylu życia. Minął nieco ponad miesiąc także sądzę, że jest to dobry moment na to, by zobaczyć, co mi dał ruch i dbanie o swoją sylwetkę.


Małe wprowadzenie - byłam tak mało sportowym typem, jak się tylko dało. Z dwóch powodów - nie lubiłam (piłka nożna, siatkówka), albo nie miałam czasu (basen, bieganie, rower), albo zniechęcał mnie ból kolan (koszykówka). Generalnie były to wykręty, ale ja nie zdawałam sobie z tego sprawy. Parę razy podejmowałam próby "usportowienia się" - z miernym skutkiem. Zapał mijał mi po maksymalnie tygodniu. Czasem sobie pobiegałam - w okresie od stycznia do kwietnia byłam na bieganiu AŻ :D 2 lub 3 razy.  


Z drugiej strony zaś wiecznie cierpiałam na kobiece "jestem gruba". I oczywiście schudnąć chciałam z dnia na dzień. 

W kwietniu za sprawą przyjaciółek zmotywowałam się do roboty. :)

Co z bieganiem?

Biegam po asfalcie, w godzinach 20-22, gdy się robi chłodniej a na ulicach jest mniej ludzi - za to dużo biegaczy! Są bardzo fajni - uśmiechamy się do siebie, machamy sobie i witamy się. Ludzie wokół też dobrze reagują - wczoraj na przykład przebiegałam (z butelką wody w dłoni) koło jakiegoś mężczyzny z piwem, który zażartował, że może napiję się z nim piwa zamiast wody. To ogromna motywacja i przyjemność! Uważam, że najważniejsze w bieganiu  jest przede wszystkim tempo (dzięki niemu z 1km przeskoczyłam na 4km!). Oraz... dobre buty. To przez złe obuwie zaczęło boleć mnie kolano. Można też odczuwać ból pleców. Buty trzeba odpowiednio dobrać, jest bardzo dużo wątków w internecie na ten temat. Moją ulubioną pogodą zaś jest taka po deszczu - cały dzień padało, wieczorem jest wilgotno, ale nie mokro. Chłodno, ale nie zimno. :)
Ale pamiętajcie - bez odczuwania radości z biegania, ani fajni ludzie, ani buty, ani dobra pogoda nie pomoże. :)

Przebiegnięte kilometry - 25-30km

A fitness?

Chodziłam na trening obwodowy, czyli wycisk na całe ciało - układy na stepach oraz ćwiczenia na maszynach. Uważam, że warto na takie zajęcia chodzić. Kobiety były w różnym wieku, wszystkie jednak starsze ode mnie. Głównie przedział wiekowy to 25-40 lat, choć zdarzają się młodsi (jak ja) i starsi (jak parę pań, będących na pewno już po 60). Motywujemy się nawzajem i "jednoczymy w bólu". :) Ćwiczenia do skocznej, imprezowej muzyki są naprawdę świetne! Szczególnie, gdy nad głową stoi trener-kat i drze się - MOCNIEJ, MOCNIEJ, CZEMU SIĘ OBIJASZ! :D

Czas spędzony na fitnessie - 8h

Jakie zauważyłam zmiany w swoim ciele? 


Dół - to tu są największe różnice. Uda są jędrne. Jeszcze to nie jest to, co chcę osiągnąć, ale widzę ogromną, naprawdę ogromną różnicę. Są zwarte i widać, że jednak jakieś mięśnie tam są. :) Widzę także, że zeszczuplały oraz "uniosły się". To samo tyczy się pośladków. :) Najbardziej dumna jestem jednak z łydek - są umięśnione i szczupłe, wyglądają naprawdę niesamowicie i jestem w nich totalnie zakochana. :) Jest jednak coś, co nie jest dobre - mianowicie okazało się, że moje kolana wciąż są w słabej kondycji (borykam się z problemami z nimi) i potrzebują raz - wzmocnienia a dwa - dobrych butów. Także ostatni miesiąc był miesiącem bolących kolan.


Jeśli chodzi o brzuch i talię - różnica także jest widoczna. Najbardziej zeszczuplała mi talia - porównując mierzenie z 26 stycznia i z 18 maja (dziś) jest to -6cm! Co do brzucha, jest on zdecydowanie bardziej płaski, choć to wciąż nie to, na co czekam. Jednak wysmuklał i (jak w przypadku ud) - jest on bardziej zwarty. 

Plecy i ramiona - jeśli chodzi o ramiona, są smuklejsze i silniejsze, ale nie zauważyłam żadnej ogromnej zmiany w ich wyglądzie. Tylko trochę :) Jest to jednak spowodowane tym, że intensywniej ćwiczyłam dół niż górę. Najwięcej mi dawały na nie ćwiczenia z ciężarkami - była to jednak masakra! Co do pleców - żadnych mięśni oczywiście nie widać, jednak trzeba wspomnieć o tym, że zdecydowanie rzadziej mnie bolą, są silniejsze oraz  dużo łatwiej zachować mi prosty kręgosłup. Rzadziej się garbię.

Co uważam za największy mój sukces?

Po pierwsze - przecudowne łydki. :) Jestem z nich naprawdę bardzo dumna! Kolejną rzeczą jest wypracowane tempo biegania. Następnie - motywacja i zapał. Teraz pracuję nad ilością wypijanej wody - z tego też jestem dumna! Ogólnie postrzegam siebie coraz lepiej. :) Ale najbardziej jestem dumna z tego, że wreszcie zaczęłam to lubić i wyczekiwać zajęć lub wyjścia na bieganie. :)

A co z dietą?

Nie oszukujmy się, że będziemy jeść to co wcześniej, dołożymy trochę ćwiczeń i schudniemy nie wiadomo ile. Warto też pamiętać, że podczas ćwiczeń tworzą się mięśnie, a spala tkanka tłuszczowa. Mięśnie są cięższe od tkanki tłuszczowej, więc waga może się nie zmienić a nawet wzrosnąć. Dlatego warto na siebie patrzeć i mierzyć. Moja waga nie ruszyła z miejsca, jednak po wymiarach i ogólnie swoim ciele widzę różnicę. 

Ja zaczęłam od trzydniowej "diety" jabłkowej. Przez trzy dni od rana do nocy jadłam jabłka - surowe, gotowane, duszone. W ramach rozpusty piłam kawę, herbatę i raz kakao, bo mój organizm pierwszego dnia mocno odczuł spadek cukru - byłam ospała i momentalnie złapała mnie migrena. Najgorszy jednak był GŁÓD! Który zamordowało ciepłe mleko. Dwa pozostałe dni były spoko. :) Co mi to dało? Uregulowanie swoich posiłków i ich ilości.

Zaczęłam ograniczać wielkość posiłków. Zauważyłam, że tak samo najadam się całym talerzem obiadu, jak i jego połówką. Ważne też było ograniczenie ilości słodyczy - nie rezygnację, bo tego nie zrobię :) Ale ograniczenie. Jedno ciastko zamiast siedmiu. I wolniejsze jedzenie - można się bardziej nasycić i nasmakować. :) Odstawiłam też napoje gazowane, chipsy i tego typu rzeczy - od święta po coś takiego sięgnę. Teraz też jestem na etapie wprowadzania dużej ilości wody do diety - na razie wyrabiam 2l dziennie, co naprawdę jest wyczynem. :) Najbardziej lubię Dobrowiankę i Nałęczowiankę. Warto też zacząć liczyć sobie kalorie, albo chociaż się w nich orientować - to naprawdę pomaga kontrolować ilość jedzenia! 

Wnioski i postanowienia


Pomimo ciężkich początków, zarówno ćwiczenia jak i dietę można polubić i się dobrze bawić przy planowaniu posiłków i przy wyciskaniu siódmych potów na kolejnych powtórkach. :) Te dwie rzeczy dają dużo radości, satysfakcji, dumy i pewności siebie (!). Poza tym, mamy kolejny temat do rozmów. :) No i dążymy do celu - pięknej i wysportowanej sylwetki! Poza tym, sprawia mi ogromną radość, jak ludzie zagadują - "słyszałam, że biegasz?", "widziałem cię wczoraj", "jak bieganie?", "zeszczuplałaś!". Budzi to w nich podziw i zainteresowanie. Przez to i ja czuję się pewniejsza siebie i coraz bardziej dumna ze swoich małych sukcesów. :) Mam też całą masę energii, pozytywnej energii! Gdy wracam z biegania 22:30, idę się myć i normalnie bym pomyślała "późno, nic nie robię, zmęczona jestem, idę spać". A taki bieg tak mnie rozbudza, że potrafię do 2 w nocy siedzieć i WRESZCIE zacząć się efektywnie uczyć, sprzątać itd! W ciągu tych powiedzmy trzech godzin robię wszystko na zwiększonych obrotach. :D Jestem po prostu szczęśliwsza. :)


Planuję zapisać się po raz kolejny na fitness. Chcę utrzymać częstotliwość biegania (przynajmniej - najlepiej ją zwiększyć) - 3-5 razy w tygodniu. Chciałabym też zwiększyć dystans, z czasem. :) Na czerwiec mam zaplanowaną inwestycję w buty do biegania. Czy coś jeszcze? Chyba nie. Chciałabym po prostu nie stracić motywacji i radości z tego wszystkiego. :) A za jakiś czas zobaczyć efekty, o jakie walczę - nie na wadze, a na centymetrze - przede wszystkim uda i brzuch.




Jeśli jesteście takimi ludźmi, jak ja parę miesięcy temu - chcącymi schudnąć a niemającymi motywacji i z wykrętami, albo może chcącymi poprawić swoją kondycję i leniwymi jednocześnie - nie traćcie czasu i idźcie wieczorem biegać. :) Albo zorganizujcie sobie zajęcia sportowe, zacznijcie dbać o dietę. Pierwsze efekty już po tygodniu. :) WARTO!


piątek, 17 maja 2013

Samorozwój


Bardzo krótki post, ponieważ postanowiłam podzielić się z Wami moimi przemyśleniami na dziś.
Oficjalnie rozpoczęłam swój sezon na bieganie. Motywuje mnie to, jak dużo osób teraz inwestuje w siebie. Wychodzi się wieczorem na ulicę i można zobaczyć ludzi, którzy jeżdżą na rolkach, rowerach, biegają, grają w gry zespołowe. To jest kapitalna sprawa!
Bo miło jest popatrzeć, że inni dbają o siebie, czerpiąc z tego radość.
Ja z autopsji wiem, że kiedy człowiek robi coś dla siebie to czuje się dużo lepiej i ma więcej energii!
To nie muszą być ogromne rzeczy, naprawdę. Na początek wystarczy coś małego, ale coś co będziemy robić regularnie.



Jako, że przyszła wiosna rozpoczął się także czas odchudzania. Kobiety wkoło wręcz szaleją na punkcie kalorii, spalania, jedzenia, liczenia i ćwiczeń. Czasem, słuchając moich przyjaciółek, zastanawiam się jak im się tak chce. No i właśnie to "chcenie" jest fantastyczne. Dbamy o swój zdrowszy tryb życia, cieszymy się z każdego straconego kilograma. Piękne. Nie tylko kobiety, mężczyźni oczywiście też! Kiedy tylko robi się ciepło i wiadomo, że zaraz będziemy musieli chodzić skąpiej ubrani, prześcigamy się w dążeniu do naszej doskonałości. Zabawnie się na to patrzy z boku, ale tak naprawdę, jeśli wszystko jest z umiarem to korzyść płynie dla wszystkich. Bo zadbany człowiek, to mega szczęśliwy człowiek. Promienieje, zaczyna się otwierać na drugą osobę. Same pozytywy.


Oprócz tego, uwielbiam patrzeć na ludzi wokół mnie, którzy robią coś dla swojego mózgu. Samodoskonalenie się w kwestii naukowej zawsze mnie pasjonowało.
Podziwiam i szanuję osoby, które same z siebie pogłębiają swoją wiedzę. Czytają książki, czasopisma oglądają programy. Z nimi zawsze jest o czym porozmawiać i nie sposób się z nimi nudzić.
Przyjemnie konwersuje się z kimś, kto ma Ci coś do zaoferowania, opowiedzenia.

Kolejnym, że tak to ujmę, działem w samorozwoju, jest praktykowanie "czegoś". Może to nie brzmi jakoś wspaniale, ale mówiąc "coś" mam na myśli szeroko pojęte zajęcia dodatkowe. Takie, jak nauka gry na instrumencie, uprawianie sportów, zajmowanie się sztuką, rozwojem społecznym, czy czymkolwiek, co możemy włączyć w słowo "coś". Jest to urozmaicenie życia, wzbogacenie własnych doświadczeń!
Warto inwestować w siebie. To zwyczajnie nam się przyda w przyszłości, oraz przede wszystkim sprawi nam ogromną frajdę w teraźniejszości.

Taki krótki post, który miał na celu pokazać jak pozytywnie zaskoczona jestem aktywnością społeczeństwa w kwestii samorozwoju. W istocie, dziś kiedy biegałam, spotkałam kilkanaście osób, które robiły przeróżne, kreatywne rzeczy, z wielkim uśmiechem na ustach.
Aż chce się robić coś więcej.
Ja bardzo bardzo polecam jakieś zajęcie dla siebie. Takie, w którym będziemy się sprawdzać i które da nam satysfakcję. Od razu nasze życie stanie się odrobinę bardziej kolorowe i przyjemne.


LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...