niedziela, 23 czerwca 2013

Spontaniczność

Dziś słów kilka o zachowaniach dziwnych, nienaturalnych, emocjonalnych, niespodziewanych. O spontaniczności.
Jest to, cecha wydaje mi się niezbędna. Nie wszyscy ją mają, niestety. Ale nie można mieć wszystkiego.
Chyba takim punktem wzmożonego szaleństwa, jest przedział 17-30 lat. Choć niektórzy, są tacy przez całe życie - niesamowita i piękna wizja.
Inna sprawa, że z czasem tej spontaniczności powinna towarzyszyć umiejętność zdrowej oceny sytuacji.

Spontaniczność jest pasjonująca. Taka umiejętność zrobienia czegoś, bez myślenia, o tym co będzie za chwilę.

niedziela, 9 czerwca 2013

Czy warto wyjaśniać?

Każdy z nas ma w życiu sprawy, za które nigdy się nie wziął i które czekają na rozwiązanie. Takie sprawy, które często nawet nie są trudne, w których mamy jasno określone stanowisko... ale które dziwnie jest zakończyć, głupio jest wytłumaczyć.

Przyjaciele, z którymi trwa cisza.
Dziewczyny i chłopaki, pozostawieni bez odpowiedzi.
Bliscy, z którymi nie porozmawialiśmy.

Sytuacje, których nigdy nie wyjaśniliśmy.
Odpowiedzi, których nigdy nie udzieliliśmy.
Pytania, których nie zadaliśmy.

Ja nie umiem zostawić pewnych rzeczy samym sobie. Jak już to robię, to zawsze co jakiś czas wracam myślami do tamtych spraw i myślę - a może się odezwać? Może wytłumaczyć? Może odpowiedzieć? Może wyjaśnić?

Zawsze się zastanawiam. Może nie warto palić za sobą mostów? I to w dodatku tak pośrednio? W końcu nikt nikomu nie powiedział, że nienawidzi drugiej osoby. Nikt nikogo nie zdradził... Generalnie nie stało się nic aż tak złego, ale jednak... Ale jednak trwa cisza, ale jest spięcie, ale coś jest niewyjaśnione. Tkwi w relacji jak drzazga. I przypomina o sobie przy każdej możliwej okazji. W relacji ważnej dla nas. W miłości, w przyjaźni. W rodzinie. 

Skoro tak uwiera, czemu tak trudno jest odezwać się i wyjaśnić sprawę? 

Choć jestem furiatką, nie jestem typem obrażalskim. Szybko się złoszczę, ale równie szybko mi wszystko przechodzi. Nie umiem się gniewać. I nie mówię tego, co ślina na język przyniesie. W kłótniach zawsze mówię wszystko szczerze, tłumaczę, przedstawiam sprawę tak, jak wygląda z mojego punktu widzenia. Emocje emocjami, ale dość świadomie dobieram słowa, które mówię. Nie znoszę się kłócić, nie znoszę ciszy i nie znoszę sytuacji, w których czegoś nie rozumiem. 


I teraz trochę prywaty wprowadzę. Bo w sumie dlaczego nie. Lepiej zobrazuję problem.

Wokół mnie jest osoba, z którą bardzo długi czas utrzymywałam bliski kontakt. Przez jedną awanturę urwał się on na tyle, że nie jesteśmy w stanie na siebie spojrzeć i się ze sobą przywitać. Od trzech miesięcy.

Czy to wciąż złość? Na pewno nie. Nie z mojej strony i myślę, że ze strony tej osoby także nie. Więc co to? Niechęć? Chyba nie, bo dlaczego? Zawód? Nie sądzę, nie trzymałby nas tak długo. Pretensje? Chyba też nie.

A może... Duma? Tak. Czuję się zbyt dumna, by przeprosić. Dumna, bo gdy wracam do tej sytuacji uważam, że miałam rację. Dumna, bo czuję się trochę urażona. Ale nie na tyle, by wszystko przekreślić. Duma po raz pierwszy powstrzymuje mnie aż w takim stopniu. Myślę, że ta osoba też ma z tym problem.

Ktoś musi wyciągnąć rękę. Niby jest to oznaka dojrzałości, niby nie świadczy o tym, że przyznaje się do błędu, tylko że chce się pogodzić. Ale... wyciągając rękę przyznajesz, że brakuje ci drugiej osoby. Niby nie ma w tym nic złego. Ale skoro nie ma, dlaczego ludzie czują się zawsze upokorzeni, gdy to robią? Dlaczego na myśl o tym, że miałabym się ukorzyć (właśnie, ukorzyć!) aż mnie ściska w gardle?

Ludzie boją się odrzucenia. Ja też się boję. Boję się, że pokażę, że mi zależy i usłyszę "idź stąd". To boli bardziej niż cisza, choć sytuacja jest jasna. Ludzie boją się pokazać, co czują, bo dają drugiej osobie na siebie haka. Ona wtedy może albo cię przytulić, albo wbić ci nóż prosto w serce. 

A może źle do tego podchodzę? Może przychodząc po zgodę wcale nie trzeba okazać drugiej osobie, że się przyznaje do błędu? Może słowo "przepraszam" nie musi oznaczać, że wypieram się swojej racji i że zgadzam się z tą drugą osobą? Może to oznacza "jesteś dla mnie ważniejsza/ważniejszy niż ta kłótnia"?

Odpowiedź na pytanie, czy warto wyjaśniać, jest łatwa (czyli - tak) dopóki nie znajdziemy się w sytuacji "wyjaśnić czy nie". A może to my sobie sami komplikujemy sprawę? Niby lepiej zrobić coś, a potem żałować, niż nie zrobić i żałować, że się nie zrobiło. Ale człowiek się waha. Waha się, bo czuje, że to nie ma sensu? A może boi się, bo wyjaśnianie jest trudne, bolesne i nieprzyjemne?

Pomyślcie o tym. Jeśli wymyślicie coś ciekawego, dajcie mi znać.

IM DŁUŻEJ TRWA CISZA, TYM CIĘŻEJ JĄ PRZERWAĆ.
Stephen King


poniedziałek, 3 czerwca 2013

Na szkole życie się nie kończy

Przez wiele lat spotykałam się z ludźmi, którzy jak najbardziej stronili od nauki i wszystkiego, co nie jest typowym relaksem poza godzinami szkolnymi. Wychodzili z założenia, że skoro już muszą w szkole się uczyć, to po co siedzieć nad czymkolwiek jeszcze w domu. 

Gdy ma się kilka-kilkanaście lat, człowiek się z tym całkowicie zgadza. Uważa się bowiem szkołę za największe zło, które nas spotkało, nienawidzi się jej i odlicza się dni do końca edukacji. Ja też to robiłam!




Jednakże, z biegiem lat ludzie ambitniejsi, rozsądniejsi i bardziej refleksyjni i życiowi zaczynają dostrzegać, że szkoła nie jest złem koniecznym i warto wyciągnąć z niej to, co można. Wielu rzeczy się nie da, lub nie ma sensu - ktoś, kto ma sprecyzowane zainteresowania nie powinien zmuszać się do zajmowania się czymś, co go denerwuje i nudzi. Tak sądzę. Uważam, że każdy powinien zajmować się tym, co sprawia mu radość. Ale aby ten warunek działał poprawnie, aby człowiek szedł do przodu - powinien mieć hobby, hobby inne, niż pisanie na Facebooku albo patrzenie się w sufit. W innym wypadku człowiek się po prostu cofa i nie rozwija. A po pewnym czasie, jak to zauważa - zaczyna mu to przeszkadzać, ale już może być za późno na zmiany.

Zakładam, że nasi czytelnicy należą do osób, które chcą się rozwijać. Może wielu z was też zauważyło u siebie ten problem. I ta myśl - że szkoła przestaje wystarczać - pojawiła się także u was. Przedmioty są zbyt mało ogólne, zbyt niewielu dziedzin dotykają. Prezentują treści nieinteresujące dla uczniów, często w postaci papki intelektualnej, z której uczniowie nic nie rozumieją, ale którą muszą wkuć. A wiadomo, jak się kończy wkuwanie.

Zainteresowań często nie można ściśle porozdzielać na geograficzne, biologiczne czy językowe. Zakres zainteresowań może być szeroki, ale może dotyczyć bardzo szczegółowych zagadnień. I w ten sposób ja nie interesuję się sportem, ale fitness, bieganie i koszykówka dają mi mnóstwo radości. Natomiast jeśli chodzi o kosmetologię - moje zainteresowania są zdecydowanie szersze w tym temacie. Mówiąc o kimś, że lubi książki - to często za mało, bo może nie znosić horrorów, ale z uwielbieniem zaczytywać się w fantastyce. To samo się dzieje z filmami czy muzyką. Lubię francuskie filmy, komedie i thrillery psychologiczne. Czasem obejrzę horror lub romansidło, ale na przykład nie lubię filmów fantasy i westernów. Gdybym więc miała zagłębiać się w historię filmów komediowych byłoby fajnie, ale fantasy już by mnie tak nie ucieszyło.

Szkoła (może nie ogólnie, ale na pewnych przedmiotach) może być naprawdę przyjemna, ale tylko pod warunkiem, że mamy do niej odpowiednie podejście. Jeśli wyciągacie z niej to, co was interesuje, jeśli macie motywację, jeśli CHCECIE - macie wszystko. Najważniejsze, by we wszystkim znaleźć coś fajnego i dobrze sobie to do siebie przetłumaczyć. Nie wszystko musi się wam podobać - ale jeśli nie podoba wam się nic, macie problem.

Jeśli zaś interesuje nas coś, czego w szkole nie ma lub co jest omawiane zaledwie pobieżnie, musimy się tym zająć sami. Tu z pomocą przychodzi nam miasto, przychodzi internet i przychodzą książki. Nie szkoła. Nie obowiązkowe godziny w niej.



Dobrze więc. Chcemy iść do przodu. Wiemy, że w szkole się wszystkiego nie nauczymy. Mamy jakieś hobby, jakieś zainteresowanie. Wiemy, gdzie możemy zacząć szukać informacji i jak się rozwijać. 

Trzeba jeszcze tylko chęci i przełamania lenistwa i wiecznych wymówek. Wiecznego "jestem zmęczony", "jutro", "mam dużo roboty". Oczywiście są dni, kiedy faktycznie tak jest. Ja jednak nieraz łapałam się na tym, że mówiłam "nie zajrzę dziś do tej książki, bo mam za dużo roboty" - jednak gdy zadzwonił telefon z prośbą o wyjście od przyjaciłółki, albo gdy napisał do mnie jakiś fantastyczny chłopak - nie miałam już tej wymówki. Ach, no i gdy pojawiał się nowy odcinek serialu. :)

Jestem teraz na etapie, w którym stwierdziłam - koniec z wymówkami!

"THE ONLY THING STANDING BETWEEN YOU AND YOUR GOAL IS THE BULLSHIT STORY YOU KEEP TELLING YOURSELF AS TO WHY YOU CAN'T ACHIEVE IT"
~Jordan Belfort


Zaczęłam już dawno temu - idąc do pracy, wracając po gimnazjalnym kryzysie do czytania, zaczynając biegać. Wciąż mi jednak mało, bo na książki wciąż "nie mam" zbyt wiele czasu a poza tym wciąż "brakuje mi" czasu na samodoskonalenie się w innych dziedzinach - choćby chemia i biologia, ale także "mam za mało" czasu na przejrzenie wiadomości ze świata, nie wiem, co się dzieje w moim kraju i wokół mnie, zaprzestałam rysowania, na pisanie też mam "mniej" czasu.

A generalnie myślę, że to "brakuje mi", "nie mam" i "mniej" to po prostu lenistwo i wymówki. To niechęć włączenia innej strony w przeglądarce, niechęć wyjścia na dwór - do parku, do muzeum, do kina, do biblioteki. To niechęć sięgnięcia po coś ambitniejszego od Facebookowego czatu. Nie dlatego, że jesteśmy beznadziejni - dlatego, że pozwalamy lenistwu z nami wygrać.

Najgorsze jest jednak to, że sami sobie robimy krzywdę - nawet w kwestii szkoły. Wymigując się od nauki, nawarstwiają nam się gorsze oceny czy stres. A dobrze wiecie, że materiał na następną lekcję można powtórzyć w mniej niż 20 minut. Jednak przy Facebooku czas mnoży się razy cztery minimalnie. Jak dobrze pójdzie. TU WŁAŚNIE MARNUJESZ CZAS! Bo musisz się dłużej uczyć lub musisz coś poprawić. Lub przygotowywać dodatkowo. Jeśli cię coś nie interesuje - zaliczaj szybko i miej z głowy! A w wolnym czasie zajmuj się czymś, co jest dla ciebie ważne.

Dlatego z racji tego, że już jest czerwiec, więc za wiele się nie narobię w szkole uznałam, że biorę się sama za siebie. Jaki jest mój czerwcowy plan?

1 czerwca spędziłam w pracy, co uznaję za dobry sposób spędzania czasu. Może nie najprzyjemniejszy, ale... wypłata jest bardzo przyjemna. ^-^ 2 czerwca - kupiłam buty do biegania, więc poszłam biegać. 3 czerwca - poza ogólnie nauką i czytaniem lektury ruszyłam się do biblioteki i zaopatrzyłam się w książki, które mi ostatnio polecono. Pójdę też biegać. :)

Poza książkami, w czerwcu chcę ograniczyć marnowanie czasu przy komputerze do minimum. Mianowicie, siedząc przy nim, chcę robić coś, co faktycznie będzie miało sens. Odstąpienie od Facebooka ma też inne podłoże, ale generalnie chodzi o to, że każdy z nas właśnie na tej stronie marnuje najwięcej cennego czasu. I zapomina o tym, co ważne. 

W jednym z ostatnich wpisów wspominałam wam o zdrowszym odżywianiu - idzie mi coraz lepiej, ale wciąż mam problem z regularnym piciem wody. To muszę naprawić w tym miesiącu. :) 

Zamierzam wreszcie zaplanować moje wakacje i wypełnić je po brzegi zajęciami. Praca, dużo spotkań, dużo wyjść, dużo aktywnego wypoczynku. Nie leżenia w pokoju na kanapie. :) I dużo książek - jeszcze więcej, niż w zeszłe wakacje! Warto też wspomnieć, że na dysku mam dziesiątki filmów, które chciałam obejrzeć, ale na które wiecznie "nie miałam" czasu. Zostaną obejrzane. :)

A co do nauki samej w sobie - tak, też ją planuję. Sama w domu, nie ze szkołą. Szkoła mi niewiele daje, ale na tym stwierdzeniu nie poprzestanę. Skoro ona nie jest w stanie dać mi tego, czego potrzebuję, sama sobie to dam. Swoją pracą.


Wiele osób kończy swoje rozważania na etapie "szkoła jest beznadziejna, niczego mnie nie uczy". I siedzi w domu, i marnuje czas. Nie wpadnijcie w tę pułapkę, a jeśli wpadliście - szybko to zmieńcie. Już dziś.

Pomyślcie, jak cudowne musi być uczucie, gdy dojdziecie do czegoś całkowicie sami dzięki swojej motywacji. Gdy spojrzycie na ludzi, którzy są tacy, jacy WY kiedyś byliście. I gdy zorientujecie się, że zrobiliście tak ogromny postęp tylko dzięki sobie.

Powodzenia.


LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...