czwartek, 5 grudnia 2013

Zrozum, że nie rozumiesz

Nie da się ukryć. Ostatnie tygodnie były dla mnie bardzo ciężkie. Ostatnie miesiące właściwie. Nie będę się wyżalać; chcę napisać wam o wnioskach i o nauce, jakie wyciągnęłam z tego, co się u mnie działo. Dlatego też pokrótce wam opiszę wszystko. Od początku.

Cała sytuacja zaczęła się we wrześniu. Miałam problemy sercowe, problemy domowe, doszły problemy zdrowotne. Najgorsze jednak było to, że nie byłam jedyną osobą w ciężkiej sytuacji w moim otoczeniu. I na skutek różnych rzeczy z bardzo bliską mi osobą (również w ciężkiej sytuacji) spięłam się. Bo generalnie bardzo słabo nam się w tym okresie rozmawiało. Kontakt był kiepski, wybiórczy. Oparty na płaczach i depresjach. I w końcu z chwili na chwilę przestałam z tym człowiekiem gadać. W ogóle. On się nie odzywał do mnie, a ja do niego. Urażona duma, poczucie niesprawiedliwości z dwóch stron? Sama nie wiem. Nastała cisza. Miałam pretensje, ta osoba miała pretensje. Uzasadnione czy nie - nie miało to znaczenia. Zaparłam się. Że się nie odezwę. Że nie będę znów kojotem. 

I byłam pewna, że to będzie koniec, bo kojotem byłam zawsze. W mniejszym czy większym stopniu, ale byłam i szczerze tego nienawidzę.
Sprawę na szczęście rozwiązała druga osoba, ale nie o to chodzi.

Z racji tego, że sądziłam, że to koniec, naszło mnie na przemyślenia. Podsumowania. W tym okresie miałam na to dużo czasu. I w pewnym momencie... 

Zrozumiałam, że nie rozumiem.

Zrozumiałam, że wiem, co u tej osoby się dzieje. Ze wszystkimi szczegółami, co do słowa znam sytuację, jaka się u niej toczy. Że jestem z tym kimś w ciągłym kontakcie, więc na bieżąco. Słyszę każdą emocję i znam każdą reakcję na każdą nową rzecz. Ale zrozumiałam też, że to nie wszystko.

Nie zauważyłam ciągu przyczynowo-skutkowego. Nie wczułam się w sytuację tego człowieka tak bardzo, by to zrozumieć. W tej sytuacji byłam sobą - co ja bym zrobiła, jak ja się odezwała, jakich słów użyła. Mimo naszych podobieństw, sporo nas dzieli i często zachowujemy się różnie w pewnych sytuacjach - na skutek sytuacji rodzinnej czy jakichś sytuacji z przeszłości. I ja próbując zrozumieć, umieszczałam się na miejscu tej osoby, zamiast w nią wniknąć i spojrzeć na to JEJ okiem, a nie swoim.

Potem w listopadzie w moim życiu znów nastąpił przewrót, jeszcze gorszy, niż ten wrześniowy. Moi przyjaciele na szczęście byli ze mną przez cały ten czas - na szczęście, bo nie wiem, co bym bez nich wtedy zrobiła. Jednak też nie było różowo, bo zauważyłam, że to ja nie jestem rozumiana przez niektóre osoby... Że niewszyscy rozumieją, dlaczego tak przeżywam, dlaczego coś mnie tak bardzo boli i dlaczego się z tym tak męczę. Uważali, że skoro im byłoby tak łatwo się z tego wygrzebać, to mi też powinno się to momentalnie udać. Więc pytali - czemu ty ciągle siedzisz i płaczesz? Czemu nie potrafisz iść do przodu i wziąć się w garść?

Wtedy zrozumiałam coś jeszcze - to, że niezrozumienie nie jest niczym złym

Wychodzę z założenia, które powtarzała mi mama przez całą podstawówkę - jeśli nie wiesz, pytaj. Bo lepiej wyjść na głupiego i wiedzieć, niż w niewiedzy tkwić. Nie ma w pytaniach nic wstydliwego. Wstydliwa jest za to cudza nietolerancja na czyjąś niewiedzę. Osobiście nienawidzę, gdy o pytam o coś nawet oczywistego, a ktoś zamiast mi powiedzieć (nawet po tym, jak się trochę zdziwi czy zaśmieje) twierdzi, że jestem tępa i gdzie ja się wychowałam. Czuję się wtedy naprawdę głupia. Może to to powstrzymuje ludzi przed pytaniami i przyznawaniem, że czegoś nie rozumieją? Strach przed opinią drugiej osoby?

Przechodząc do sedna sprawy. Jeśli widzisz, że nie rozumiesz drugiej osoby... Prosty przykład. Jeśli nie potrafisz pojąć, dlaczego twoja przyjaciółka tak bardzo płacze za jakimś chłopakiem, albo dlaczego tamten chłopak tak straszliwie przeżywa nieobecność tamtej dziewczyny - po prostu to powiedz. Powiedz grzecznym i wyrozumiałym tonem - "Stary, nie rozumiem cię. Nie wiem, dlaczego tak się czujesz. NIE ROZUMIEM". A potem poproś - "Wyjaśnij mi. Powiedz to od początku. Jeszcze raz. Opisz dokładnie". I proś do skutku, bo nie ma w tym nic wstydliwego. A nie pomożesz dobrze bez zrozumienia sytuacji.

I staraj się. Obserwuj. Pomyśl. Przypomnij sobie inne ciężkie sytuacje tej osoby. Przypomnij sobie jej słowa. Jeśli ta osoba jest człowiekiem szczerym, nie bagatelizuj niczego, co kiedyś od niej usłyszałeś. Może się okazać, że ta dziewczyna tak bardzo przeżywa tego chłopaka, bo bardzo mocno czuła, że to wreszcie jest to, czego szukała. Może każdego dnia płacze, bo czuje się winna sytuacji, bo taką ma naturę. A może ktoś jej coś powiedział. Może ma jakieś wspomnienie, które sprawiło, że czuje się tak źle. Może jest osobą, która czuła się zawsze niekochana, a potem pojawił się ktoś, kto to zmienił, a potem nagle zniknął? 

I nie oceniaj. Nie mów, że coś jest głupie. To najlepsza oznaka tego, że nie rozumiesz. Nie wyśmiewaj, nie bagatelizuj. Nie porównuj sytuacji. Każdy inaczej czuje, każdy ma inny próg bólu, każdy zachowuje się inaczej. Nie możesz siebie stawiać w czyjejś sytuacji i doradzać - musisz wziąć pod uwagę to, jaki ten drugi człowiek jest. Może jest odważniejszy od ciebie, a może bardziej wrażliwy. Jeśli chcesz pomóc, pomagaj z głową. Wesprzyj. Zadzwoń i zapytaj o samopoczucie. Daj się wypłakać i podaj chusteczkę. Porozmawiaj, gdy trzeba. Po prostu bądź, jeśli zabraknie ci słów. Weź za rękę. Przytul. I nie wstydź się nierozumienia. 



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękujemy za wszystkie komentarze!

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...