czwartek, 28 marca 2013

Nie takie zmiany straszne, jak je malują

Tak! Dobrze widzicie. Po długiej, długiej przerwie wracamy do pisania. Przepraszamy za to małe zaniedbanie. Zwaliło się na nas mnóstwo różnych, małych spraw, które trzeba było rozwiązać natychmiast. Ale wracamy z nową energią i mamy nadzieję, że w najbliższym czasie nie trafimy na żadne przeszkody...

To, o czym chcę dziś napisać - to zmiany. Zmiany zarówno małe, jak i duże. Codzienne i takie "od święta".

Jestem osobą, która wierzy, że zmiany są potrzebne. Która wręcz zmiany lubi, choć niezawsze docenia od razu. 

Dlaczego ludzie tak boją się zmian? Boją się nieznanego. Że sobie nie poradzą w nowej sytuacji. Boją się rezygnować z czegoś, co jest już zadowalające. Boją się, że może być gorzej. Wszyscy z nas czują się pewniej w samotności bądź w otoczeniu osób, które bardzo dobrze znają niż w tłumie obcych. Zmiana w postaci wydostania się z kręgu najbliższych i przejścia do osób nieznanych jest przerażająca, bo nigdy nie wiadomo, co będzie dalej. To coś nowego, a po co nam to, skoro tuż obok mamy już znane, zagrzane miejsce...

Dlaczego więc zmiany nastają? Według mnie odpowiedź jest dość prosta. Chyba każdy z nas dąży do doskonałości. Każdy ma jakiś aspekt swojego życia, z którego nie jest zadowolony i który chciałby zmienić. Los każdego z nas wodzi różnymi drogami, pokazując różne rzeczy i ucząc nas, jak lepiej żyć. Wszystkie "złe" rzeczy spotykają nas nie bez powodu. Dobre też, ale dobrych nie zauważamy tak bardzo, jak złych. I to zwykle te "złe" powodują zmiany najtrudniejsze dla nas.

Jak mogę tak uważać? Dlaczego nie siedzę i nie rozpaczam nad tym, co się złego wydarzyło? To nie jest tak, że nigdy nie żałuję. Że nie myślę o pewnych sprawach i nie jest mi przykro. To wszystko nie oznacza, że się świetnie czuję z tym, jak niektóre sytuacje się potoczyły. To nie znaczy też, że uważam, że ludzie zasługują na zło, które ich spotyka. 
Ale w pewien sposób jestem wdzięczna. Za sprawą różnych zdarzeń nauczyłam się wiele nie tylko o innych, ale przede wszystkim o sobie. Doświadczenie, które zebrałam zostanie ze mną na zawsze, chyba, że ja sama pozwolę mu zblednąć i zniknąć. Gdyby nie niektóre sytuacje, gdyby nie to, co wynikło z mojego postępowania... Podejrzewam, że dalej popełniałabym te same błędy ciągle i ciągle. Właściwie, zło jest oceniane subiektywnie. 

Mogę wam przytoczyć pewną sytuację. Spotykałam się jakiś czas temu z przeuroczym chłopakiem, jednak z pewnych powodów musiałam przystopować i zatrzymać się na zwykłym, koleżeńskim kontakcie. Chłopak miał złamane serce, jednak kilka miesięcy później poznał dziewczynę, która bardzo mu się spodobała i z którą jest do dziś (przy czym ja mu pomagałam ją zdobyć!). I ja, choć żałowałam przez pewien czas, że go odrzuciłam, bo jest bardzo dobrym i fajnym facetem cieszę się, że tak się stało, bo znalazł kogoś, z kim dobrał się idealnie. I widzicie? Gdyby wtedy wszystko poszło po jego myśli, nie poznałby jej. A ja jestem pewna, że z nią jest szczęśliwszy, niż byłby ze mną, bo zwyczajnie do siebie nie pasowaliśmy. Więc koniec końców, choć się nacierpiał, teraz jest szczęśliwy - i ja też cieszę się z jego szczęścia. :)

Zgodnie z jednym z moich poprzednich postów (klik), zawsze byłam kojotem. Biegłam za ludźmi, choć mnie potrafili naprawdę podle traktować i choć ranili mnie każdego dnia bez żadnych wyrzutów sumienia. Taka byłam - nie wierzyłam za bardzo w to, że komukolwiek mogłoby na mnie zależeć na tyle, by samemu dbać o naszą przyjaźń. I zdarzało mi się to nie raz, nie dwa - gdy odpuszczałam, wszystko powoli się kończyło... I było mi tak bardzo przykro. Brzmi znajomo? :)


Parę miesięcy temu mój świat się zawalił. Zmieniło się wszystko w przeciągu kilku dni. Ludzie, których kochałam okazali się niewarci moich uczuć. Ludzie, którym ufałam - niewarci zaufania. Ludzie, którzy byli dla mnie wszystkim... Ja stałam się dla nich pyłkiem w oku i kamykiem w bucie. Dowiedziałam się okropnych rzeczy i nieraz wbito mi nóż w plecy. Część z tych rzeczy wciąż pozostaje niewyjaśniona z tymi osobami, bo nie mają one pojęcia o tym, że o wszystkim wiem. 

Mogę śmiało powiedzieć, że to był jeden z najgorszych miesięcy w moim życiu, bo nie wiedziałam, jak mam się pozbierać. Nie czułam się winna i wciąż nie czuję, ale swoim zwyczajem roztrząsałam całą sprawę nie raz, nie dwa i usilnie wyszukiwałam czegoś, co udowodni mi, że to ja zawiniłam. Po co? Bo wolałam obwinić siebie, niż pojąć, że to, co miałam w swoich rękach przez tak długi czas po prostu się rozsypało i że zaczęło się rozsypywać już dużo, dużo wcześniej. Nikt nie utrzyma piasku w dłoniach zbyt długo. I tak też było ze mną. 

Patrząc z perspektywy czasu, cieszę się, że stało się, jak się stało. Teraz widzę, że nie byłam wtedy szczęśliwa i że nic nie było dobrze już od bardzo dawna - nie dopiero wtedy. Czułam się żałośnie, smutno i jak piąte koło u wozu. I wiem, że gdyby nie to, co się zaczęło wtedy dziać, pewnie nigdy nie dotarłoby do mnie, że nie utrzymam tych wszystkich piaskowych ziarenek wiecznie. One by w końcu uciekły, a ja bym się dalej oszukiwała, że jednak są. 

Co zrobiłam? Po tym, jak się już wypłakałam i ponarzekałam, żyłam sobie dalej. Dałam odejść tym ostatnim drobinkom, pozwalając sobie iść do przodu i poddając się zmianom serwowanym przez los.  Znalazłam nowych ludzi wokół siebie, którzy okazali się o wiele lepsi, niż sądziłam. Zaczęłam wykorzystywać okazje, nawet drobne. Zaczęłam budować wspomnienia od malutkich rzeczy, aż po te ogromne. A potem zaczęłam czerpać z nich radość. Dużo myślałam o tym, co mnie spotkało... Próbowałam sobie to jakoś tłumaczyć. I zaakceptowałam moje błędy. Wciąż żałuję, ale pogodziłam się z tym i wiem, że mam nauczkę na przyszłość. I wierzę, że nadejdzie dzień, w którym zastosuję to, czego się nauczyłam i że wreszcie mi się uda.


Czy żałuję, że to wszystko, co było się skończyło i zaczęło się coś nowego? Zdecydowanie nie. Bo jak wspomniałam, wiem, że byłam nieszczęśliwa. Tkwiąc w tym, co było wiem, że nie byłabym teraz tam, gdzie jestem teraz. Byłabym dalej tą samą, szarą i smutną osobą. Wtedy wydawało mi się to normalne, codzienne i nie widziałam żadnej nadziei na zmianę - po prostu się pogodziłam z wieczną depresją. Okazało się natomiast, że wystarczyło mi otworzyć się na ludzi wokół. Ludzi, którzy sprawili, że moje życie zaczęło być łatwiejsze i przyjemniejsze i którzy dali mi o wiele, wiele więcej niż mogłam się spodziewać.

Czy żałuję innych rzeczy, które się w moim życiu nie powiodły? Czasem. Jednak zapewniam was, że z biegiem dni, tygodni, miesięcy i lat... To coraz bardziej przechodzi, wspomnienia stają się coraz bardziej mgliste a jednocześnie ich wyjaśnienie coraz bardziej logiczne i zrozumiałe. Są rzeczy, do których tęsknię, jednak wiem, że za niedługo mi to przejdzie. Wystarczy poczekać.

Każdy z was na pewno ma w życiu coś, co nie do końca was satysfakcjonuje. Czujecie wtedy, że mogłoby być lepiej... Ale przywiązanie i sentyment nie wypuszczają was ze swoich objęć i ciężko wam odejść. Moja rada? Nie tkwijcie w czymś tylko dlatego, że to znacie. Jedna, mała zmiana może sprawić, że zyskacie coś niesamowitego. To wasze życie, które musicie przeżyć tak, jak chcecie. I zadbajcie o to - bo NIKT tego za was nie zrobi.



6 komentarzy :

  1. Zmiany dodają życiu smaku, monotonia z czasem nudzi się, a ciągle potrzebuje się nowych wrażeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Kiedyś miałam przyjaciela, u którego nigdy nic się nie działo. Mówił, że nuda jest dobra, bo nie przydarza mu się przynajmniej nic złego... Jest to prawda, ale nawet złe rzeczy jednak pchają nas do przodu. Nuda sprawia, że robimy kroki w tył. /M

      Usuń
  2. myślę, że nie da się przeżyć życia bez zmian - nie chodzi mi o to, że to niemożliwe (dorastamy, etc), ale to byłoby po prostu nudne. życie jest za krótkie, żeby rozpaczać za tym, co minęło.
    pięknie się to mówi, ale naprawdę trzeba iść dalej. choć często jest ciężko, aż za ciężko :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem nie jest tak łatwo iść do przodu. Ja się staram, choć niezawsze mi to wychodzi.. /M

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Ładnie.
      + nie. To inna sytuacja i powolny proces "moving on"

      Usuń

Dziękujemy za wszystkie komentarze!

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...