niedziela, 17 listopada 2013

Coś za coś


Wiem, że dawno nic nie pisałyśmy. Ale wiecie... mam w wersjach roboczych i na komputerze co najmniej pięć tekstów, które napisałam i które miałam wstawić "następnego dnia". I nie wstawiłam. A wiecie, dlaczego?

Dzisiaj postaram się wreszcie wam to wyjaśnić. Może będzie trochę pamiętnikowo, sama nie wiem. Potrzebuję wyrzucić z siebie pewne rzeczy, tak jak parę postów temu zrobiła to Sara.

W moim życiu pojawiła się osoba, od której po części uzależniłam swój dzień. Uzależniłam swoje decyzje i plany. Po części także swoje myślenie. Osoba ważna dla mnie, która sprawiała, że najgorszy dzień nabierał rumieńców. I sama to sobie zrobiłam - nikt mnie o nic nie prosił, nikt mi nic nie narzucał. Ja sama wsiąkłam w tę znajomość jak woda w gąbkę.

Czerpałam z tej relacji dużo. Ta osoba dawała mi dużo radości, mogłam sobie z nią gadać o wielu rzeczach. Słuchała mnie, wspierała. Była swego rodzaju ostoją. Lubiłam ją. Starałam się też dużo dawać. Bo wiecie, gdy ktoś jest dla mnie ważny, poświęcam mu wszystko co mam. Swój czas, swoją uwagę. Pamiętam o tym, co dla dla tej osoby jest ważne. Cieszę się z jej radości i płaczę, gdy jest jej smutno. Bardzo lubię nawiązywać więzi z innymi ludźmi. Nie koleżeńskie. Przyznam szczerze, że jak zaczynam z kimś częściej rozmawiać, jeśli kogoś lubię, chciałabym go jak najlepiej poznać, włączyć do grona przyjaciół. Kiedyś miałam wiele kolegów i wiele koleżanek, z którymi gadałam sobie od czasu do czasu, czasem się wyszło, ale nic poważniejszego. Teraz tak nie mam. Z braku czasu i często braku chęci. Mam za to dużą grupę przyjaciół i lubię ją powiększać. I głównie obracam się w jej gronie.

Wracając do tematu relacji. Było dobrze. Osoba, z którą możesz porozmawiać o wszystkim wprost jest prawdziwym skarbem i wiedziałam, że warto tę znajomość pielęgnować i kierować w stronę przyjaźni. Mimo tego, co mówili ludzie, co mówili moi najbliżsi i ich najbliżsi. Ja najmądrzejsza wiedziałam swoje. I byłam bardzo szczęśliwa, naprawdę!

Ta relacja była wyjątkowa pod wieloma względami. Najważniejsze jednak było to, że wymagała ode mnie bardzo dużo wyrozumiałości i cierpliwości. I jak wyrozumiała jestem bardzo, tak cierpliwa - za grosz. I ta cierpliwość wiele mnie kosztowała. A resztę rozumiałam. I czekałam, i rozumiałam. I tak właśnie było. I byłam mimo to szczęśliwa, bo wiedziałam, że kiedyś mi się to zwróci. Rysowała się przyszłość, która była fantastyczna. Bardzo mi się podobała. Było fantastycznie, choć dostawałam mniej, niż dawałam. Ale naprawdę wiedziałam, że to się wyrówna i że tylko dzięki wyrozumiałości teraz mogę to kiedyś dostać.

Więc bardzo szczęśliwa, cierpliwa i wyrozumiała układałam sobie ten domek z kart z tą osobą i pilnowaliśmy każdego swojego ruchu. Oboje. Żeby przypadkiem nic nie zburzyć. 

I w pewnym momencie ta druga osoba wykonała pozornie dobry, a tak naprawdę fałszywy ruch. I jeden powiew wiatru wystarczył, by wszystkie karty spadły i by domek się rozpadł. I uciekła. I zostałam ze swoją wyrozumiałością, cierpliwością i naszą przyszłością budowaną na tych rzeczach sama. 

I wtedy zrozumiałam, że nie można być aż tak wyrozumiałym. Że tolerancja i zrozumienie mają swoje granice. 

Bo wiecie, trzeba pamiętać, że trzeba się szanować. Trzeba myśleć także o sobie. Pamiętać o swoich potrzebach, swoich pragnieniach i swoich miłościach. Nie może być tak, że wyrzekamy się rzeczy ważnych dla siebie dla kogoś innego. To wszystko ma swoje granice. Bo tak jak pisała Sara - ludzie biorą, biorą i biorą a potem odchodzą i zostawiają cię z niczym. Bo wszystko dałeś, a nie wziąłeś nic. Bo miałeś to zrobić kiedyś.

Relacja powinna mieć bilans zerowy. Coś dajesz, więc coś bierzesz. Nie dawaj ludziom kredytów, bo nie oddadzą. NIE BIERZ KREDYTÓW. 

To nie jest tak, że nie można sobie wyliczać. Nieprawda. Uczucia powinny działać na zasadzie handlu.

Gdy chcesz wziąć ze stoiska jabłko, musisz dać za nie pieniądze. Jeśli ktoś chce ci sprzedać jabłko, musisz za nie zapłacić albo go nie brać w ogóle i nie wydawać pieniędzy.

Analogicznie - gdy dajesz komuś swoją miłość, ten ktoś powinien dać ci coś w zamian. Albo nie dawać nic. I ty także, gdy ktoś daje ci swoją miłość, albo powinieneś coś tej osobie oddać, albo nie zabierać tej miłości. 

Pamiętaj o tym następnym razem, bo być może to przez ciebie ktoś teraz siedzi i płacze. I czuje pustkę taką, jak ja teraz. Pustkę, która objawia się na przykład tym, że ciężko mi się pisze. I ciężko śpi, ciężko wstaje i ciężko kładzie spać.



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękujemy za wszystkie komentarze!

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...