piątek, 25 lipca 2014

ZAWSZE PRZY MNIE STÓJ

Jesteśmy uzależnieni od ludzi. Przyzwyczajamy się do nich. Do zachowań, powiedzonek, zapachu osób, które spędzają z nami czas. Po jakimś czasie uznajemy za naturalne, że te osoby są z nami, są przy nas, że będą i zawsze możemy na nich liczyć. Nie chcemy się o tym przekonać ale mamy nadzieje, że gdyby coś się działo TE osoby przy nas będą. Wierzymy w nie i wierzymy im, że dadzą nam to czego potrzebujemy w danym momencie. No bo przecież są i to nie "są" w takim prozaicznym bytowaniu, tylko wjeżdżają nam z buta w banie i zapuszczają korzenie w naszym sercu.
A co jeśli przychodzi właśnie ten moment w Twoim życiu, że musi zostać przywrócona synergia? I jeśli byłeś szczęśliwy, to teraz musisz za to zapłacić? Albo nagle z wielkiego doła dostajesz kopa szczęścia od życia?
To jest pole do popisu dla uhonorowanych osób w Twoim życiu.
Bo cierpieć z kimś trzeba umieć, ale cieszyć się czyimś szczęściem jest nam czasem nawet trudniej. Bo nie oszukujmy się - wredne z nas bestie i zazdrosne.

Nadchodzi właśnie ten moment. Znajdujecie się już w tym stanie, kiedy ktoś ma przy was stać. Obracacie się w stronę tej osoby. I pytanie. Czy ona tam będzie?
Doszłam do wniosku, że na to pytanie możemy odpowiedzieć na trzy różne sposoby.
"TAK", "NIE", "Ciebie się tu nie spodziewałam".
W zależności od odpowiedzi, nasz świat ulega zmianie. Bo możemy się cieszyć, że się nie pomyliliśmy, czy odkryliśmy kogoś nowego. Albo możemy odczuć stratę osoby, która zwyczajnie stchórzyła i nie sprostała zadaniu jakie zostało powierzone w jej ręce w zaufaniu.

Zajmę się odpowiedzią, która oczywiście sprawia nam największy zawód.
Błagaliście kogoś, żeby przy was był? Wyobraźmy sobie taka abstrakcyjną sytuację, że obracacie się w stronę tej osoby w momencie, kiedy ona podejmuje decyzje czy zostać, czy odejść. I czekacie. I w myślach błagacie "nie idź, nie idź". A ta osoba odwraca się i odchodzi? Bo już jej się nie chce starać, walczyć, być i stać przy nas, bo już nas nie chce i nie potrzebuje?
Wyobrażacie sobie, ale jeśli tego nie przeżyliście nie wiecie jaki to zawód, żal i smutek. No, ale przecież nie zmusisz kogoś, żeby przy Tobie był. Bo to nie będzie już tym samym co dobrowolne i całkowicie oddane trwanie.

Coraz częściej rozmawiam z ludźmi, którzy mi mówią "przyjaciele? hahaha, nie mam, nie posiadam, nie chce, nie znalazł się nikt odpowiedni". To jest na prawdę przerażające.
Ostatnio pisałam o zaufaniu - że przychodzi z czasem, że warto w to inwestować. I dalej tak uważam, tylko smutkiem napawa mnie fakt, że nawet jeśli komuś ufasz i wierzysz, że nie zostaniesz sam to jest taka możliwość, że zostaniesz. W momencie, kiedy będziesz na skraju. Jest to przeżycie, które albo może Cię kopnąć w przepaść, albo nauczyć budować mosty.

Ostatnio wymyśliłam kolejną metaforę, która dotyczy tego jak ja przeżywam emocję. Jak już wpuszczę kogoś do swojego serca, to nie chce go wypuszczać. Choćby było źle, waliło się, paliło i nie było nadziei na lepsze jutro. Bo nie umiem podejmować decyzji w stylu "cześć, nie jest teraz między nami łatwo, ja mam swoje życie, spadam, nara". Nie umiem odciąć kogoś, bo jest trudno. I pomyślałam, że te wszystkie uczucia są jak rośliny, które rosną na moim sercu. No i jak już kogoś tam posadzę, to on sobie rośnie, zapuszcza korzenie i wbija się w moje serce mocniej. I potem jak np. podejmie decyzję, że odchodzi, to wyrywa z mojego serca te swoje korzenie. I w zależności od tego jak dużo miejsca zajmowały, zdarzenie to sieje spustoszenie. A potem nikt tego za Ciebie nie zrobi, musisz ogarnąć glebę swojego serca sam.

Co znaczy "zawsze przy mnie stój"?
To znaczy, że jak już piszę się na jakąś relację, w którą wkładam, czas, emocje, uczucia i siebie, to nie olewam tego przy pierwszym zgrzycie. Nie słucham ludzi, którzy mówią "wiesz co stara, nie ma sensu. wyjebane". Bo nie można być tchórzem całe życie. Czasem trzeba odłożyć na bok swoje żale, złości, dumę i zwyczajnie być. Oczywiście, jak nie odpowiada Ci ktoś tym jaki jest, to nie dawaj mu wierzyć, że będziesz przy nim. Bo jak można być takim potworem. Dać komuś sobie zaufać, odkryć swoje wszystkie słabości i wady, a później tak zwyczajnie odejść?
Ja wiem na swoim przykładzie, że mam ciężki charakter. Ale nie boję się tego przyznać i powiedzieć głośno. Nie ukrywam tego, liczę na to, że ludzie którzy mnie akceptują, albo wytrzymują o tym wiedzą. Bo dla każdego człowieka jest istotne, żeby był akceptowany. Nie przez każdego. Tylko przez tych "wyjątkowych", których sadzisz na swoim sercu, bo tego chcą. Mimo wad, mimo okropnych rzeczy, które każdy z nas czasem robi. W chwilach ważnych trzeba na chwile wyjść ze swojego ciała i wejść w czyjeś.
Jakiś czas temu, bardzo ważna dla mnie osoba pokazała mi książkę, w której był fantastyczny cytat.

"(...) prawdziwych przyjaciół. Pozwalasz im zobaczyć świństwa, które przychodzą ci do głowy. Brzydkie myśli. I wiesz, co jest w tym naprawdę dziwne? Wiesz, co się dzieje, kiedy całkiem się otworzysz i pozwolisz komuś zobaczyć, że jesteś degeneratem?
Twój przyjaciel kocha Cię jeszcze bardziej. Przy wszystkich ukrywasz brud pod fasadą, żeby Cię lubili, jednak prawdziwym przyjaciołom pokazujesz ten brud, a im jeszcze bardziej na tobie zależy. Kiedy pozbywamy się fasady, zbliżamy się do siebie."

A jeśli, ktoś zobaczył Twój brud i odszedł, to znaczy, że nie był wystarczająco silny, żeby być przy Tobie. Żeby zawsze przy Tobie stać. I choć to boli i żal nam jest, to trzeba przejść wszystkie fazy smutku i zamknąć za sobą ten rozdział.
I jak to przeczytałam w książce "Jak przestać się martwić i zacząć żyć" D. Carnegie'go, musimy żyć odgrodzeni od przeszłości i przyszłości. Bo w każdej sekundzie życie jesteśmy w miejscu, w którym spotykają się dwie wieczności: przeszłość, która przeminęła na zawsze, i przyszłość, która rozciąga się aż po kres czasów. I w żadnej z nich nie możemy żyć nawet przez ułamek sekundy, bo się zniszczymy - ciało i umysł.

Musimy nauczyć się być oparciem dla siebie, czerpać siłę z własnego wewnętrznego ja. I szukać. Mimo porażek, nie przestawać szukać. Kogoś, kto zawsze będzie przy nas stał.



3 komentarze :

  1. Zgadzam się z tym, co napisałaś, sama też tak mam. Szkoda jest zrezygnować z czegoś, w co się zainwestowało tak samo jak pogodzić się z nietrafionymi inwestycjami.
    Ja ludziom, którzy mówią mi, że przyjaźń nie istnieje, albo że nie znalazł się nikt odpowiedni mówię: "chcesz mieć przyjaciela, bądź przyjacielem".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobrze mówisz. Trzeba uczyć ludzi, bo teraz naprawdę ciężko jest znaleźć kogoś, przed kim możesz się otworzyć.
      Żal po straconych inwestycjach, utrzymuje się w nas długo. Ale nie możemy tym żyć. Bo to nas niszczy od środka.

      Usuń
  2. "A jeśli, ktoś zobaczył Twój brud i odszedł, to znaczy, że nie był wystarczająco silny, żeby być przy Tobie. "

    nieprawda. Ktoś, kto zobaczył ten brud i odszedł mógł zwyczajnie nie tolerować tych wad czy odchyłów. Mogły być nie zgodne z tym jaki jest lub jak chce żyć. Także na tej podstawie wybieramy ludzi w swoim życiu i nie musi to świadczyć o słabości, bo jeśliby świadczyło, to każdy silny człowiek musiałby kochać i akceptować innych, ich ułomności, każde uzależnienie i tak dalej. To nie jest wyłącznie kwestia siły tylko tolerancji, bycia otwartym i zdawania sobie świadomości z ludzkiej ułomności i niedoskonałości. Kwestia umiejętności kochania w ludziach zarówno zalet jak i ich wad, i brania ich z całym pakietem. Kwestia kochania.

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za wszystkie komentarze!

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...