poniedziałek, 16 czerwca 2014

Kim warto się przejmować?

Nie wiem, jak to się stało, ale wśród bliskich zrobił mi się straszny miszmasz. Kilka osób mi odpadło, kilka doszło. Kilka wciąż jest i musi być, ale wiem, że nie mogę na nich liczyć. Co najdziwniejsze - poznałam się na wielu osobach w różnych sytuacjach.

Na tej podstawie zauważyłam kilka cech, które u ludzi cenię i które sprawiły, że dane osoby zostały ze mną na dłużej. Albo - nie wypełniając któregoś punktu - odeszły i raczej nie wrócą. A na pewno ja po nie nie pójdę.

Dobra osoba...

Sygnalizuje i rozwiązuje problem.
Niejednokrotnie zderzyłam się z tym, że ludzie nie potrafią ze sobą rozmawiać. Mają problem z powiedzeniem komuś, że coś im się nie podoba. Szczerość i otwartość jest trudna, nie przeczę - ale niezbędna, by cokolwiek można było budować. Nie potrafią pracować nad relacjami i samymi sobą. Nie rozumieją, że kompromis polega na tym, że każda strona musi coś z siebie dać, coś zmienić, coś poprawić. Zakładają, że przyjaźń/związek muszą być idealne i koniec. A jak pojawia się jakiś problem - uciekają. Kończą wszystko, dają sobie spokój, odchodzą i nie wracają. Nie zadają sobie trudu rozmowy. Chcą coś kontynuować, ale zamiast tego palą most. Sądzę, że to często wynika też z tego, że dana osoba boi się reakcji drugiej strony i sądzi, że dany problem jest nierozwiązywalny. Powiem wam jedno - nie możecie być tego pewni, dopóki druga strona nie dowie się o nim i nie wyrazi swojego zdania. W relacji są DWIE osoby i DWIE osoby podejmują decyzje - nie jedna. Jestem zdania, że 90% kłopotów da się przeżyć i wystarczy po prostu trochę chęci. Trochę pracy i cierpliwości.

Dba o to, jak się czujesz.
Bardzo cenię moich przyjaciół za to, że gdy wiedzą, że mam doła i czuję się okropnie potrafią wziąć telefon i zadzwonić do mnie czy napisać i po prostu zapytać, jak się mam. Zaproponują spotkanie albo po prostu czuwają nade mną i pilnują, bym przypadkiem nie siedziała sama i nie zaczęła smęcić. Wiedzą, że gdy jest mi smutno szukam zajęcia i towarzystwa. I dają mi obie te rzeczy. Osoby, które nie potrafią się zainteresować tym, co się dzieje albo nie pamiętają o problemie nie są dla mnie warte uwagi. Zdarzyło mi się obserwować sytuację typu: X i Y się przyjaźnią, ktoś bliski osoby X popełnił samobójstwo, osoba Y współczuje, współczuje, a dwa tygodnie później opowiada przy X dowcipy o samobójcach. Zapominając o tym, co się stało. To może drobiazg, może nic - ale to boli. 

Sama wie, co ci chodzi po głowie.
Z Sarą rozumiemy się bez słów. Ona dobrze wie, gdy coś jest nie tak. To samo ja mam z nią. Wystarczy, że odpisze mi na smsa inaczej niż zwykle i ja już wiem, że coś nie gra i coś się stało. Najfajniejsze jest to, że często nie musimy sobie mówić, co się wydarzyło - bo już jesteśmy w stanie się domyślić. Czasem kończymy za siebie zdania, mówimy coś w tym samym momencie. Mamy taki sam pogląd na daną sprawę. Nie jest to co prawda rzecz niezbędna w przyjaźni, ale świadczy ona o tym, że się dobrze z drugim człowiekiem dopasowało. Że się go bardzo dobrze zna i rozumie. 
Lubię ludzi, którzy są krok przed tobą. Mam kilka takich przykładów.
Kiedyś tuż po lekcjach udało mi się umówić z chłopakiem, który bardzo mi się podobał. Moje przyjaciółki dowiedziały się o tym od znajomych, bo ja im nie zdążyłam powiedzieć; wieczorem jedna z nich zadzwoniła do mnie. Odebrałam, a ona "schodź na dół, musisz nam wszystko opowiedzieć!". 
W wakacje spotykałam się z bardzo nieogarniętym typem, który wiecznie się spóźniał. Miał on przyjechać na noc filmową i poznać moich przyjaciół. Spóźniał się ze dwie godziny, a ja siedziałam wściekła jak osa, bo nie dawał znaku życia. Chłopak mojej przyjaciółki zerkał na mnie co chwilę, a potem szepnął jej do ucha, żeby wzięła mnie na bok i ze mną porozmawiała, bo jestem w bardzo kiepskim nastroju i ostro się wkurzam.
Sama staram się też robić takie małe rzeczy. Na przykład raz byliśmy ze znajomymi wieczorem umówieni na piwo; mój były chłopak wracał wtedy po całym dniu pracy i wiedziałam, że będzie bardzo głodny. Zaproponowałam mu więc, że coś mu przygotuję na szybko; gdy mu przyniosłam to, co zrobiłam i gdy już zjadł był taki uśmiechnięty i tak wdzięczny, że aż mi się ciepło zrobiło na sercu. 
Takie drobiazgi dają masę radości i tym, którzy przygotowują taką "niespodziankę", jak i tym, którzy ją otrzymują. I są najlepszym dowodem, że druga osoba jest dla nas ważna.

Umie się z tobą cieszyć.
Przyjaciół wcale nie poznaje się w biedzie. W biedzie łatwo o przyjaciela. Łatwo o człowieka, który ci będzie współczuł, który potrzyma cię za rękę, otrze łzy i powie "wszystko będzie dobrze". Jak mu źle, to łatwo mu to współodczuwać; jak dobrze, to kipi optymizmem i "będzie super, zobaczysz!". Ja mam okresy totalnej depresji i nigdy na brak przyjaciół nie narzekałam. Generalnie mam ich dużo w końcu.
Samotna stałam się wtedy, gdy zaczęłam być szczęśliwa - znalazłam nowych, fantastycznych kolegów, a wśród nich cudownego faceta; nie przejmowałam się maturą i robiłam tyle, ile mogłam - zamiast zrzędzić i smucić, jak to ciężko i źle; nie nudziłam o szkole, bo i mało się w niej pojawiałam - zajmowałam się swoimi sprawami i sama się uczyłam; dużo wychodziłam z ludźmi, dużo się cieszyłam, robiłam fajne rzeczy, imprezowałam i tak dalej. W domu też całkiem grało. Mój kolega w tym okresie powiedział, że cieszy się, że zaczęło mi się układać, bo przez te wszystkie nieszczęścia, które mnie spotkały, zrobiłam się "zgorzkniała". I to była prawda. Ale o dziwo, gdy taka byłam miałam wokół więcej ludzi, niż potem. Dlaczego? Bo ludzie nie potrafili cieszyć się razem ze mną. Nagle przestali pytać, co u mnie, jak się mam, jak z tym czy tamtym; nie reagowali na moje radosne "byłam tu i tam", "w związku świetnie", "taka fajna impreza w weekend", "kupiłam to i to". Pytali o maturę, o szkołę, zrzędzili i narzekali na to. A jak nie na to, to na to, że mi się ułożyło, a im wciąż nie (sic!).  Oczywiście nie sprawiało mi to problemu, wg mnie jakaś taka zazdrość czy "szkoda, że ja tak nie mam" jest normalna i nie ma w tym żadnego kłopotu. Sama przecież nieraz zazdrościłam. Nie ma w tym nic złego ani wstydliwego. Problemem było co innego. To często była jedyna rozmowa, jaką przeprowadzałam na te moje tematy - pocieszanie innych, że im też się ułoży. Nikt nie pytał, jak układa się mi. 
Doszłam do wniosku, że w wielu wypadkach ludzie byli raz, ciekawi kolejnych nieszczęść, a dwa, dowartościowywali się moim pechem. Pocieszali, ze nie tylko u nich jest kiepsko. I widząc mnie szczęśliwą po prostu mnie zignorowali. Jakby uznali, że nie ma o czym gadać, skoro jest wszystko ok. Miałam nadzieję, że wnioski wyssałam z palca, ale moja przyjaciółka powiedziała, że niestety tak to właśnie wygląda.
Dlatego twierdzę, że sztuką nie jest bycie empatycznym gdy komuś jest źle - sztuką jest umieć się cieszyć z czyjegoś szczęścia i w nim uczestniczyć nawet, gdy jest nam cholernie kiepsko.

Rozumie lub się stara zrozumieć.
To jest kolejna cecha, którą mogę wskazać u Sary. Ona dobrze wie, jaki mam charakter i że bywam trudna. Wie, dlaczego taka jaka jestem - jaką mam sytuację rodzinną, zna moich przyjaciół, jest świadoma tego, JAK czuję. Wie, że gdy się od niej odcinam nie robię tego dlatego, że chcę - a wynika to z mojej asekuracji, z mojego "nie chcę znowu cię męczyć" i z tego, że mam tendencję do takich ucieczek. Ona wie, że nie wolno mi uciec i nie pozwala mi na to. Wie też, że jak jestem zła, to musi poczekać, aż ochłonę. Wie, dlaczego nienawidzę kłamstw i jak na nie reaguję. Ja wiem, z czego często wynika jej złość. Wiem, co ją martwi i z jakiego powodu. Wiem, jak funkcjonuje jej rodzina i wiem, czemu się zachowuje jak zachowuje. Rozumiem, dlaczego denerwują ją pewne rzeczy, które dla mnie są zupełnie normalne. Umiemy ze sobą rozmawiać szczerze - mówić, co która schrzaniła, jak która powinna się zachować, co powinna zrobić. Uczymy się wciąż rozmawiać o tym, co nas w sobie denerwuje i dlaczego. Staramy się siebie zrozumieć. A gdy nie rozumiemy, mówimy - nie rozumiem. Wytłumacz mi. 
Wiemy, że mimo sprzeczek się kochamy i jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami. I wiemy, że nawet jak nie rozmawiamy tydzień, to i tak do siebie wrócimy.

Jest szczera bez względu na wszystko.
Nienawidzę kłamstw. Po prostu szału dostaję, gdy dowiaduję się, że ktoś mi nakłamał. Często są to też drobiazgi, ale i tak mnie to denerwuje. Uważam, że jestem osobą, której można powiedzieć prawdę. Mama mnie zawsze uczyła szczerości i wymagam tego samego od innych ludzi. Taka jest moja przyjaciółka z Pruszkowa. Gdy piszę do niej, czy się spotykamy, wiem, że nie wciśnie mi kitu, gdy jej się nie chce, tylko powie szczerze - nie chce mi się, leżę w łóżku i gram, oglądam serial, nie mam siły się ruszyć, nie chce mi się ogarniać. Nie opowiada mi bajek o spotkaniach, bólu głowy albo że nie ma kluczy pod ręką. Moja druga przyjaciółka zaś potrafi mi nawet gdy mam strasznego doła walnąć prawdą między oczy. Nawet gdy wie, że będzie mnie to cholernie bolało. I mówi zawsze - przepraszam, że brutalnie, ale tak jest. I ja wiem, że jest. Czasem opiernicza mnie z góry na dół za moją głupotę i bezmyślność. Ale wiem, że ma rację i że mówi to, co myśli. A że myśli sensownie, to kolejny plus.

Jeśli dany człowiek nie spełnia któregoś z tych punktów, jest słabo. Nie mówię, że wszystko jest czarne lub białe; nie twierdzę, że nie warto znać kogoś, kto ma z czymś z powyższych problem. Myślę jednak, że jeśli taka osoba zaczyna być dużym utrapieniem dla nas ze względu na coś z powyższych, nie ma co się przejmować. Chcemy się otaczać jak najlepszymi ludźmi, którzy będą na nas zwracać uwagę i na których będziemy mogli liczyć. Nie tkwijmy więc w bezsensownych relacjach tylko dlatego, że cośtam. Ja wychodzę przy związkach z takiego założenia, że każdy nowy facet jest lepszy od poprzedniego. U mnie się to sprawdzało zawsze. Może przyjaźnie też można tak podsumować. Na pewno zawsze mamy szansę poznać kogoś lepszego. :)

Sądzę, że przyjaciół na pewno warto nauczyć takiego postępowania. Po prostu warto, bo są to cechy dobre i potrzebne. Warto też u siebie je wykształcić. Moja szefowa zawsze mówi - gdy jesteś na pierwszej zmianie, przygotuj wszystko dla drugiej. Gdy jesteś na drugiej zmianie, przygotuj wszystko dla pierwszej. Nie zostawiaj brudu, pustych pudełek, niepoukładanych rzeczy na półkach. Pomyśl o drugiej osobie i zrób coś dla niej. Jesteśmy zespołem i pracujemy na wspólny rachunek. I taka jest prawda. Relacja to zespół, to współpraca, to pomaganie sobie, dbanie o siebie. Pierwsza osoba dba o drugą, a druga o pierwszą. Myślenie o innych zawsze się opłaci. Dla mnie też dawanie innym tego, co mogę sprawia bardzo wiele radości. Nie ma nic piękniejszego niż wdzięczny uśmiech drugiej osoby. Naprawdę nie ma. :)




6 komentarzy :

  1. Znów masz rację :) Cóż, od kilku lat nie miałam zbyt wielu bliskich znajomych, ale w ciągu ostatniego roku odpadło mi naprawdę dużo. Niestety - głównie przez odległóść. Nie mam po prostu czasu i możliwości, żeby pielęgnować niektóre znajomości.
    Dlatego tak bardzo cenie sobie znajomość z Tobą - bo znamy się od lat, często nie kontaktowałyśmy się miesiącami, a gdy zaczynamy rozmaiwiać czuję się, jakby ten czas pomiędzy w ogóle nie istniał <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odległość ani czas nie jest problemem - wystarczy po prostu chcieć. :) A skoro nie są to dla nas przeszkody, to myślę, że jeszcze wieele wspólnych chwil przed nami, Dag. :3

      Usuń
  2. Gdy kłóciłam sie ze swoją przyjaciółką i poruszałyśmy temat "bo i tak od mnie wszyscy odchodzą" ona powiedziała mi coś co mnie zwaliło tj:
    "to nie jest tak, że ludzie odchodzą od razu gdy robi się trudniej. łatwo komuś powiedzieć "nie martw się, będzie dobrze" i to bardziej wynika z tego, ze ludzie muszą coś powiedzieć i mówią, bo najczęściej i tak nie rozumiesz co ta osoba czuje, nie wiesz jak się zachować. Trudniej się robi gdy nagle Twoje problemy zaczynają przerastać tą drugą osobę. Łatwo się cieszyć z czyjegoś szczęścia. Trudniej się cieszyć gdy nagle czyjeś szczęście przewyższa Twoje, ale popatrz ja cały czas jestem przy Tobie, nie ważne jakie Ty masz problemy i jak bardzo ja jestem szczęśliwa"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Tak właśnie jest. A świadomość tego to też ogromny plus. :)

      Usuń
  3. Jeżeli chodzi o przyjaciół, sama siebie uważam za olbrzymią szczęściarę. Mieszkam w stosunkowo małej miejscowości, może to dlatego, ale mam dwie przyjaciółki, które są ze mną od przedszkola. Rozdzielono nas w gimnazjum, trafilysmy do innych klas. Ale i tak, do tej pory utrzymujemy kontakt. Co prawda z każdą z nich oddzielnie, bo one się już nie lubią... ale są. I patrząc na to, do Twojej listy dodałabym jeszcze to, że dobra osoba, warta uwagi to taka, która nie zostawia Cię na przestrzeni lat chociażbyś niewiadomo jak się zmieniła. Nie chodzi mi o 100% akceptowanie wszystkiego, bo jak coś nie pasuje to ważna jest szczerość o której mówiłaś. Ale piękna jest świadomość tego, że obok, zawsze, jest osoba, która Cię zna od zawsze, widziała Cię w każdym ważnym momencie Twojego życia, zna Cię lepiej niż Ty sam się znasz i mimo to Cię nie zostawiła. Chociaż bywało ciężko.
    Btw, Wasze teksty zawsze skłaniają mnie do przemyśleń i bardzo Wam za to dziękuję :) mądre z Was dziewczyny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę Ci takiej przyjaciółki. Nie wiem, czy bym dodała ten punkt do mojej listy. Znaczy rozumiem to i zgadzam się, ale różne są sytuacje i niezawsze są czarne lub białe. Mam przyjaciela od podstawówki i do tej pory mamy kontakt. Jednak nie wiem, czy to, co między nami się np. obecnie dzieje mogę zaliczyć do "zostawienia" czy do "trwania". On bardzo się zmienił i choć wiem, że jest to mój przyjaciel i zawsze nim będzie, i pewnego dnia "wrócimy do siebie", to obecnie nie czuję się na siłach utrzymywać z nim głębszego kontaktu niż przez facebooka raz na tydzień. Na obecnych etapach życia nie dogadujemy się ze sobą, mamy inne priorytety i inny tok myślenia; wiem jednak, że jest to człowiek, który zawsze do mnie wróci i do którego również ja wrócę. A więc nie wiem jak tę sytuację zaklasyfikować - odeszliśmy od siebie, czy jednak wciąż ze sobą jesteśmy? :D
      Dziękuję za taki miły komentarz. Cieszy mnie bardzo, że lubisz nas czytać i że nie jest tak, ze to, co piszemy jednym uchem wpada, a drugim wypada. :))

      Usuń

Dziękujemy za wszystkie komentarze!

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...